fbpx
Napisz do nas! redakcja@forzaitalia.pl

Michał Streer – tory, szkolenia i supercary

Michał Streer – tory, szkolenia i supercary

Jakiś czas temu mieliśmy przyjemność odwiedzić jedno z naszych ulubionych miejsc, czyli koncept motoryzacyjny i lifestyle LaSquadra w Katowicach. Przyjechaliśmy tu, aby opisać i sfotografować wyjątkowy samochód – Maserati MC20. Przed zajęciem miejsca za kierownicą tej wyjątkowej maszyny postanowiliśmy zasięgnąć porady specjalisty – doświadczonego kierowcy rajdowego i licencjonowanego instruktora doskonalenia techniki jazdy. Naszym rozmówcą był Michał Streer.

Michał swoją karierę sportową spędził głównie za kierownicami rajdówek. W swoim dorobku ma starty w Rajdowych Mistrzostwach Polski, Europy i Świata. Zwycięstwo w klasie podczas rajdu zaliczanego do Mistrzostw Świata czy wicemistrzostwo w Pucharze Peugeota – jest się czym pochwalić. Z takim człowiekiem jest o czym porozmawiać i można się od niego wiele nauczyć.

Dzielenie się wiedzą jest tym, czym Michał ostatnio głównie się zajmuje. Od jakiegoś czasu prowadzi Streer Driving Academy, czyli szkołę sportowej jazdy, najczęściej trenując na torze Silesia Ring. Cały czas utrzymuje też bliski kontakt z motorsportem. Pomaga czołowym zawodnikom rajdowym w przygotowaniu się do zawodów. Można go też czasem zobaczyć na rajdowym odcinku za kierownicą Alpine A110.

Kogo obecnie najczęściej szkolisz? Właścicieli supercarów, zawodników czy młodych, ambitnych w Fabiach po dziadku?

Bardzo różnie. Mam kontakt z zawodnikami, z którymi często jeździmy. Czasami jeżdżę na Mistrzostwa Polski robić tzw. rozpoznanie trasy. Jest też dużo pracy na torze właśnie z właścicielami szybkich samochodów, takich jak Ferrari czy Maserati. Poziom kierowców jest bardzo różny – od takich, którzy w ogóle nie mieli styczności z takimi samochodami, a kończąc na takich, którzy regularnie zmieniają je na coraz to nowsze modele. Jeżdżą po torach i walczą o sekundy czy nawet dziesiątki sekund.

Te samochody są nie tylko traktowane jako bulwarówki i ludzie potrafią faktycznie wykorzystywać ich możliwości?

Tak. Coraz więcej jest chętnych na jeżdżenie po torze. Obecnie są coraz mniejsze możliwości wykorzystania tych samochodów na drogach. Nie można już sobie pozwolić na wciśnięcie gazu, bo to się może źle skończyć. Ludzie coraz bardziej zdają sobie z tego sprawę. Dobrze jest wykorzystać chociaż część potencjału takiego samochodu by jeszcze bardziej się nim cieszyć.

Co myślisz o współczesnych samochodach, których potencjał na drodze można wykorzystać najwyżej na 5%?

Współczesne supercary są naprawdę bardzo bezpieczne i wygodne. Supercary, takie jak MC20 czy Ferrari F8, są bardzo szybkie, z mocami ponad 700 koni, ale w trybach komfortowych jeżdżą bardzo spokojnie. Ktoś, kto nie miał doświadczenia z takimi osiągami, może bardzo szybko się w nich odnaleźć.

Czyli podoba Ci się ten kierunek, w którym idzie rozwój supercarów? To, że te samochody stają się bardzo uniwersalne, że można sobie do topowego Ferrari wsiąść i pojechać nim po bułki?

Na pewno więcej było adrenaliny, więcej emocji związanych z jazdą tymi samochodami z dawniejszych czasów. Wymagało to naprawdę dużego skupienia i każdy błąd słono kosztował. Obecnie te samochody łączą dailycara z bardzo wyrafinowanym samochodem sportowym na tor.

Uczysz na Silesia Ring?

Tak, głównie tam.

Trasy szutrowe, rajdowe odcinki specjalne też?

Na Silesia Ring jest też drugi tor szutrowy, typowo rajdowy, ale wymaga on specjalnego przygotowania samochodu na taką nawierzchnię. Nie nadaje się dla samochodów drogowych. Na torze jeździmy najczęściej zwykłymi samochodami drogowymi. Większość klientów przyjeżdża normalnie na kołach i tak też wraca. Właśnie dzięki temu, że samochody są takie komfortowe, można nimi przyjechać na tor i wrócić, nawet jeśli do pokonania jest kilkaset kilometrów.

Kursanci przyjeżdżają tylko swoimi pojazdami, czy jesteś też w stanie zapewnić im samochód?

Tak, jestem w stanie dostarczyć auto. Współpracuję z Alpine Katowice. W zeszłym roku odbyło się bardzo dużo eventów dla obecnych i potencjalnych klientów.

Czy zdarza się, że firmy, które mają floty samochodów, chcą doszkolić swoich kierowców pod kątem bezpieczeństwa?

Coraz częściej. Nie są to duże ilości, bo jak wiadomo przez dwa lata były problemy z imprezami dla większej liczby osób, ale w mniejszym gronie właściciele firm z pracownikami, którzy najwięcej jeżdżą, szkolą się. Te szkolenia łączą cechy rozrywki i integracji z podnoszeniem ich umiejętności oraz świadomości zagrożeń.

Czy podczas szkoleń skupiasz się na jakichś konkretnych obszarach, czy wszystko zależy od klienta – który od razu wie, że chce się uczyć pod kątem szybkości lub bezpieczeństwa?

Tak, są takie dwa nurty. Kwestia opanowania techniki: podstawy hamowania, przyspieszania i pokonywania zakrętów. Nie koncentrujemy się tutaj na jeździe typowo na czas, tylko na płynności i nauczeniu właściwego operowania samochodem. Podstawowe rzeczy, jak prawidłowe trzymanie kierownicy, ustawienie sobie odpowiedniej pozycji – od tego zawsze trzeba zacząć. Później ewentualnie idziemy bardziej w sport czy panowanie nad pojazdem. Wtedy używamy płyty poślizgowej czy jazdy po mokrym asfalcie. Nawet gdy jest ładna pogoda, to dostępna jest polewaczka. To wielu osobom otwiera oczy na to co się dzieje, kiedy samochód zaczyna się obracać, kiedy trzeba zahamować na śliskim, jeśli się wyłączy systemy. Jest tu duże pole do ćwiczeń i budowania świadomości.

Przeraził cię ktoś kiedyś na torze?

Za dużo niebezpiecznych sytuacji nie było, bo też tor Silesia to obiekt bardzo bezpieczny. Nie ma przeszkód typu bliska bariera czy drzewa. Jest duża przestrzeń oraz pułapki żwirowe, które mają za zadanie wyhamowanie samochodu, więc w najgorszym przypadku kończyło się na podrapanych felgach czy małym odprysku na zderzaku.

Wolisz pracować z nowicjuszami, których można uczyć od zera, czy kierowcami z doświadczeniem, ale nieraz ze złymi nawykami?

W obu przypadkach jest fajnie, jeśli widać progres. Wiadomo, że jeśli ktoś jest całkowicie nowy na torze i zaczyna robiąc okrążenia na poziome 3,5 minuty, a kończy na dwóch, to daje mi to mega satysfakcję jako osoby szkolącej. Jeśli widzi się, że błędy są niwelowane – nieważne, czy na poziomie nowicjusza, czy kogoś kto miał już styczność z zawodami, to daje równie dużą frajdę.

Prowadzenie samochodu to nie nauka ścisła. Musisz chyba zacząć od tego, jakie techniki będą pasować od stylu danego kierowcy?

Są pewne ramy podstawowe, w których się trzeba mieścić. Idąc w większe szczegóły – są różne szkoły, różne techniki, mniej lub bardziej agresywne style jazdy. Bardzo dużo zależy od dopasowania się do osoby szkolonej i tego, w jakim chce iść kierunku, na co trzeba zwrócić większą uwagę. Idealne są treningi jeden na jeden, kiedy jest czas, żeby się dopasować i indywidualnie podejść do sprawy.

Rodzaj treningu, cena, liczba okrążeń – wszystko jest pewnie do dogadania?

Tak, ale optymalny trening indywidualny robimy w 4 godziny. To czas, który pozwala na poznanie się, wdrożenie podstawowych technik, wyłapanie błędów i zrobienie od 100 do 170 kilometrów w zależności jakie są potrzeby i chęci. Znaczenie ma też poziom zmęczenia. Każdy inaczej znosi jazdę na torze. Oczywiście potrzebne są przerwy, inaczej trudno byłoby utrzymać koncentrację.

Czy bywasz też dostępny na trackdayach, gdzie jest kilka samochodów i można cię zaprosić do siebie na kilka okrążeń?

Silesia Ring ma trackdaye, tzw. Open Track. Sesje są 20 minutowe, można wykupić ich kilka. To dobra opcja do zapoznania się z jazdą po torze. Wiadomo, że nie da się wtedy zrobić takiego programu, jak w 4 godziny, jest też więcej samochodów na torze, więc trzeba uważać na ruch i odnajdywanie się między innymi pojazdami. Na treningach indywidualnych są maksymalnie 2 czy 3, które praktycznie nigdy się nie spotykają. Mamy radia z innymi instruktorami i zarządzamy tym tak, żeby nie było sytuacji stresowych.

Uczysz sam, czy masz też innych współpracowników?

Najczęściej uczę sam, ale podczas organizacji imprez dla większej liczy uczestników współpracuję z innymi instruktorami. W przypadku szkoleń 1 na 1, lub czasem dla dwóch czy trzech uczestników, pracuję sam według programu, który to porządkuje.

Widzieliśmy, że interesujesz się Simracingiem. Uważasz, że to tylko świetna zabawa, czy też forma nauki?

To może być forma nauki. Symulatory są w tej chwili bardzo zaawansowane. Przez ostatnie kilka lat dokonał się wielki progres jeśli chodzi o fizykę jazdy oraz sprzęt. Ma to coraz więcej wspólnego z realiami. Oczywiście nigdy nie należy tego zestawiać 1 do 1, ale są elementy, które można przetrenować czy choćby oswoić się w różnymi torami. Na symulatorze można poznać nitkę toru, podstawowe sposoby wchodzenia w zakręty. Jest to coś, co na pewno pomaga i można wykorzystać w szkoleniach.

Porównywałeś kiedyś swój czas w symulatorze i na prawdziwym torze?

Porównywałem i o dziwo były bardzo zbliżone. Jest kilka programów, bo już ciężko je nazwać grami, takich jak iRacing czy Assetto Corsa, które są już naprawdę mocno zaawansowane, cały czas się rozwijają i mogą służyć profesjonalistom. Kierowcy zawodowi trenują w ten sposób i jest to powszechne.

Kiedy ktoś do ciebie przychodzi i twierdzi, że świetnie zna tor, bo jeździł w Assetto Corsa, to nie zaczynasz się bać?

Jeśli mówi, że świetnie, to zapala się jakaś lampka ostrzegawcza. Ale jeśli przejechał się po to, żeby poznać układ toru, na pewno to wiele ułatwia. Często właśnie u szkolących się jest spory problem z hamowaniem i na ten aspekt trzeba kłaść duży nacisk. Każdy myśli, że nie ma nic prostszego niż hamowanie – po prostu naciska się pedał i już. Cały problem jest w tym, jak ten pedał nacisnąć – jak mocno, w jakiej fazie, kiedy go odpuszczać, a kiedy przycisnąć mocniej. Często jest tak, że kierowcy hamują za słabo.

Co poleciłbyś specjalnie dla świadomego kierowcy do czerpania przyjemności z jazdy? Na chwilę zapomnijmy o budżecie.

Wszystkie te sportowe samochody dają ogromną dawkę adrenaliny. Można się nimi dobrze bawić i rozwijać swoje umiejętności. Począwszy od Alpine, którego największą zaletą jest niska masa i centralny silnik – takie mini Ferrari. Wszystkie modele Ferrari zapewniają oczywiście wyjątkowe doznania. Bardzo pozytywne odczucia miałem z MC20. Pojechaliśmy na tor na początku grudnia, jeszcze kilka dni wcześniej był cały w śniegu. Zastanawialiśmy się, czy wszystkiego nie odwołać, ale pomimo, że był jeden stopień i deszcz, to ten samochód bardzo dobrze sobie radził i nie było żadnych problemów z przyczepnością. Gdy pierwszy raz wsiadłem w MC20 było na oponach zimowych. Zdziwiłem się, że po wciśnięciu gazu nawet nie mrugnęła kontrolka trakcji. Samochód po prostu odjechał. Przyczepność nawet na mokrym i na zimówkach była wyjątkowa.

Po tej części rozmowy udaliśmy się z Michałem do Maserati MC20. Otrzymaliśmy kilka cennych porad o tym, czego warto spróbować, a czego lepiej nie robić poza torem.

Bardzo dziękujemy za Michałowi za poświęcony nam czas oraz LaSquadra za gościnność. Mamy nadzieję, że kiedyś spotkamy się na szkoleniu w Streer Driving Academy.

Wywiad przeprowadzili: Piotr Krasiński i Bartek Lichocki

Previous post
Chris Harris i Stig przetestowali Maserati MC20
Next post
Carlos zwyciężył na Silverstone. Czwarty Charles

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back
SHARE

Michał Streer – tory, szkolenia i supercary