fbpx
Napisz do nas! redakcja@forzaitalia.pl

Abarth 595 Monster Energy Yamaha

Abarth 595 Monster Energy Yamaha

Można godzinami dyskutować o zaletach i wadach tego samochodu. Jedno jest jednak pewne – nie brakuje mu charakteru. W pewnych sytuacjach może wydawać się być najlepszym samochodem na świecie, a w innych poważnie zmęczyć. Sprawdziliśmy Abartha 595 Monster Energy Yamaha w różnych okolicznościach i chyba już wiemy, do czego nadaje się najlepiej, a komu należy go odradzić.

Typowe dla włoskich marek jest wypuszczanie licznych wersji limitowanych modeli, które powoli zbliżają się do końca produkcji. Nie inaczej jest z Abarthem 500. Ciekawe, czy jest ktoś na świecie, kto potrafi wymienić wszystkie odmiany, w których ten model opuścił fabrykę?

Prezentowany tu pojazd w wersji Monster Energy Yamaha to przedstawiciel jednej z tego typu serii specjalnych. W tym przypadku samochód ma oddawać cześć startującemu w wyścigach MotoGP zespołowi, wystawiającemu motocykle Yamaha YZR-M1. Skąd akurat miłość Abartha do Yamahy? Fiat od wielu lat jest sponsorem tej ekipy.

Budowa wersji specjalnych u Fiata sprowadza się prawie zawsze do zastosowania unikalnego lakieru, naklejek, haftów na tapicerce i specjalnym ekranie powitalnym nawigacji. Czasem też pojawiają się jakieś nietypowe felgi… ale akurat nie w tym przypadku.

Technicznie ten samochód nie różni się niczym od innych Abarthów 595. Pod maską pracuje tu silnik 1,4 o mocy 165 KM. Taka moc może nie wyglądać jakoś spektakularnie na papierze, ale tylko do momentu, w którym przypomnimy sobie, jak mały i lekki pojazd ma do rozpędzenia. Do tego dochodzi płyta podłogowa pomyślana oryginalnie pod 60-konne miejskie wozidełka – emocji po wciśnięciu gazu zdecydowanie tu nie brakuje. Podczas przyspieszania należy cały czas mocno trzymać kierownicę – inaczej samochód ma tendencję do samoczynnego skręcania. Zjawisko to charakteryzowało mocne samochody przednionapędowe z lat 80. i 90. Kiedyś uważano nawet, że nie da się zbudować rozsądnie prowadzącego się samochodu FWD o mocy przekraczającej 200 KM. Oczywiście postęp w rozwoju układów kierowniczych i zawieszeń obalił to twierdzenie. W Abarcie 595 można jednak poczuć się właśnie jak w samochodzie z innej epoki.

Nie tylko oldschoolowy sposób prowadzenia może świadczyć o wieku tej konstrukcji. Próżno tu szukać jakichkolwiek asystentów kierowcy czy innych aktywnych systemów. Lane assist, autonomia, radary? Nie ma mowy. W dostępnych w Europie modelach pomarzyć można nawet o tradycyjnym tempomacie. Kierowca zdany jest tu całkowicie na siebie.

Na szczęście choć jedna rzecz doczekała się tu poważnej modernizacji. Na centralnym ekranie można korzystać z dobrodziejstw CarPlay i Android Auto! Słuchanie muzyki ze Spotify i śledzenie trasy z googlowej nawigacji są chyba jedynymi przejawami nowoczesności.

Braki w nowoczesnym wyposażeniu tego samochodu zupełnie nam nie przeszkadzają. Wyjątkowo angażujący sposób prowadzenia i bezpośrednie odczuwanie prędkości powodują, że kierowca ani na chwilę nie może rozpraszać się głupotami, a jego ręce cały czas trzymają kierownicę. Zupełnie inaczej, niż w samochodach wyposażonych w różne poziomy autonomii, w których można zapomnieć, że w ogóle odpowiada się za ich prowadzenie.

Przejdźmy wreszcie do tego, gdzie ten samochód sprawdza się wyśmienicie, a gdzie nie. Na pewno nie można go polecić w roli Gran Turismo. Silnik spokojnie pozwala zadomowić się na lewym pasie autostrady, ale ból uszu szybko każe kierowcy zjechać na prawy i zwolnić do 120 km\h. Powyżej tej prędkości robi się naprawdę głośno. Gwałtowne reakcje silnika na nawet drobne ruchy prawej stopy oraz nerwowy układ kierowniczy również nie pozwolą na chwilę relaksu. Fotele projektowano bardziej z myślą o trzymaniu w ciasnych wirażach, niż o komforcie w długiej podróży. Owszem, znamy redaktora zaprzyjaźnionej redakcji, który chwalił sobie komfort podróży Abarthem podczas podróży do Mediolanu, ale sami wolelibyśmy podróżować na tej trasie jakimś innym modelem.

Miejscem, gdzie Abarth sprawdzi się zdecydowanie lepiej, jest miasto. Świetne przyspieszenie, małe rozmiary, dobra widoczność i możliwość rozkoszowania się ładnym brzmieniem wydechu – byłby to idealny samochód do miasta, gdyby nie jedna rzecz: promień skrętu. Zawracanie tym samochodem jest zaskakująco nieprzyjemnym doświadczeniem. Nie przekreśla to jednak bardzo pozytywnego postrzegania tego modelu w tych warunkach.

Podczas naszego testu zabraliśmy Abartha w góry. Kręte szosy Kotliny Kłodzkiej pokazały, gdzie leżą najmocniejsze strony tego samochodu. Nie ma dla niego zbyt wąskiej drogi, zbyt ciasnego zakrętu czy zbyt stromego podjazdu. Układ kierowniczy jest bardzo bezpośredni i komunikatywny. Wyczucie samochodu w zakręcie jest wyśmienite. Wrażenie robi też to, jak sprawnie pięćsetka rozpędza się pod górę. Jedynym elementem tej układanki, do którego można mieć uwagi, są hamulce. Szkoda, że nie zastosowaniu tu wielotłoczkowych zacisków, z którymi spotkaliśmy się w Abarcie w wersji Rivale. Przejazd Abarthem 595 trasy wyścigu górskiego na Czarną Górę to jedno z najprzyjemniejszych motoryzacyjnych doświadczeń piszącego te słowa.

Abarth 595 to samochód pełen charakteru. Genialny na ciasnych górskich serpentynach, świetny w mieście i męczący w trasie. Czy warto wybrać akurat go w wersji Monster Energy Yamaha? Jeśli komuś podoba się to malowanie to tak, ale każda inna wersja będzie jeździć dokładnie tak samo dobrze.

Tekst i zdjęcia: Piotr Krasiński (Fotopatologia.pl)

Previous post
Ferrari 550 GT1 jest do kupienia na aukcji RM Sotheby’s
Next post
Oto prototypowe GranTurismo w kamuflażu

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

*

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back
SHARE

Abarth 595 Monster Energy Yamaha