Koniec roku zazwyczaj wiąże się z licznymi podsumowaniami i rozliczeniami. Trudno oprzeć się pokusie przejrzenia tego, co wydarzyło się przez ostatnie 12 miesięcy. Nie inaczej jest w naszej redakcji. Przeglądając nasze tegoroczne przygody odkryliśmy poważne niedopatrzenie: nie podzieliliśmy się jeszcze naszymi wrażeniami z jednej z największych motoryzacyjnych przygód – możliwością obcowania z Giulią Quadrifoglio.
Samochód ten rozpalał wyobraźnię miłośników motoryzacji od samego momentu premiery. Osiągi supersamochodu zamknięto tu w klasycznym czterodrzwiowym nadwoziu. Czy wrażenia towarzyszące prowadzeniu tego potwora są w stanie nadążyć za niesamowicie rozbudowanymi oczekiwaniami? Już to wiemy.
Wsiadam do Alfy w jednej z podwarszawskich miejscowości. Za chwilę zacznie się poranny szczyt komunikacyjny. Nie za dobre warunki na zapoznawanie się z ponad 500-konnym potworem. Więc spokojnie pokrętło DNA ustawiam na N. Powinno na początek wystarczyć. To dobry pomysł. W takim ustawieniu Giulia jest raczej spokojna – reakcje na gaz są stonowane, jeździe nie towarzyszy też przesadna dramaturgia. Trzeba się jednak mieć na baczności – to, że do uszu kierowcy nie dociera ryk silnika nie oznacza wcale, że jedziemy wolno. Wystarczy chwila nieuwagi, aby na trzy miesiące pożegnać się z możliwością prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Szczęśliwie udaje mi się wyjechać z miasta bez przygód i pędzę w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, w którym mógłbym naprawdę poczuć, co Q ma do zaoferowania. Oczyma wyobraźni widzę już, jak dynamicznie pokonuję zakręty, wprawnie kontrolując zachowanie balansującego na granicy przyczepności samochodu. Przyznam się od razu – do niczego takiego nie doszło. Potencjał tej maszyny jest tak ogromny, że zachowując choć minimalne pokłady rozsądku, nie sposób go pokazać na publicznej drodze.
Do Giulii najlepiej podchodzić z dużą dozą pokory. Typowe dla Alf pokrętło DNA rozszerzono tu o pozycję Race. Wyłącza ono całkowicie kontrolę trakcji. Brzmi kusząco? Uwierzcie – wcale nie chcecie z tej opcji korzystać, a już na pewno nie na drodze z drzewami, rowami i innymi samochodami. Prawie zawsze jestem przeciwnikiem wszelkich wspomagaczy kierowcy i uważam, że jedynym słusznym trybem pracy jest ten najbardziej sportowy. Nie tu. Zerwanie przyczepności kół tylnej osi, dysponując mocą ponad 500 koni, jest nie tylko bardzo łatwe, ale też bywa mocno zaskakujące. Znaczenie mają tu czynniki, na które przy normalnych samochodach nie zwracamy uwagi: temperatura opon, rodzaj asfaltu czy namalowane na nim pasy.
Tryb Dynamic jest zupełnie wystarczający. Przyspieszenia, jakie samochód w nim rozwija, nie pozostawiają najmniejszego niedosytu. Choć głos wydechu jest tu trochę stłumiony, aby spełnić wymagania dotyczące limitów hałasu, to każdemu wciśnięciu gazu towarzyszy bardzo przyjemny i rasowy pomruk.
Jednym z elementów, który nadaje temu samochodowi wyjątkowego charakteru, jest układ kierowniczy. Dzięki wręcz niespotykanie bezpośredniemu przełożeniu prowadzić można jedynie przy minimalnym ruchu rąk. Choć jestem przyzwyczajony do prowadzenia różnych modeli Alfy Romeo, to często łapałem się na tym, że wchodząc w zakręt, skręcałem kierownicę o zbyt duży kąt, a następnie musiałem ją delikatnie prostować, żeby nie zacieśnić zakrętu za bardzo. Wyczucie drogi jest fenomenalne. Swoje dokłada też napęd na tylną oś. Przecież nie chodzi w nim tylko o to, żeby pozwolić na zapinanie boków, ale też o uwolnienie przednich kół z obowiązku przenoszenia napędu. Powoduje to, że układ kierowniczy i przednie zawieszenie mogą działać bardziej efektywnie i precyzyjnie.
Gdy zajrzymy pod maskę tego samochodu pierwszym, co przyciągnie wzrok, będzie z pewnością silnik V6. Warto jednak spojrzeć też na to, jak wyglądają kielichy przedniego zawieszenia. Gęsta sieć grubych wzmocnień sugeruje, że konstruktorzy włożyli bardzo dużo energii w to, żeby nadać nadwoziu wyjątkowej sztywności. Czy to czuć podczas jazdy? Zdecydowanie. Samochód informuje kierowcę o wszystkim, co może być dla niego ważne. Angażuje i wciąga.
Prowadzenie Alfy Giulii Quadrifoglio to wielkie wydarzenie. Ogromna moc to nie wszystko. Tylny napęd jest ważny, ale nie on decyduje o charakterze tej maszyny. Nie robiłyby takiego wrażenia, gdyby nie dopełniono ich fantastycznym układem kierowniczym, świetnie pracującą skrzynią biegów i sztywnym, dobrze wyważonym nadwoziem. Z połączenia tych wszystkich cech powstał samochód, który rzeczywiście jest w stanie spełnić najśmielsze marzenia zaangażowanych kierowców. Czas spędzony z Giulią na pewno będziemy długo wspominać, jako jedno z ważniejszych redakcyjnych wydarzeń 2018 roku.
Tekst i zdjęcia: Piotr Krasiński (Fotopatologia.pl)
2 komentarze
Na codzień banan radosci z jazdy nie znika z twarzy, kazdy „powod” jest dobry zeby wskoczyc za kierownice i pojechać 400m po bułki, lub zawieźć dziecko 600m do przedszkola 😉
[…] z Giulią Quadrifogilo. Emocje, jakie towarzyszą prowadzeniu tego samochodu, opisałem na ForzaItalia.pl. Tutaj zapraszam do przeskrolowania zdjęć. Fantastyczna […]