Pamiętam ten moment, kiedy po raz pierwszy mieliśmy otrzymać do testu Fiata 500L. Nie byłem zachwycony tą perspektywą. Okazało się jednak, że pojazd ten pozytywnie mnie zaskoczył. Model ten reklamowany jest jako praktyczny wybór dla większych rodzin. W naszej redakcji zaskoczyła nas jednak jego inna zaleta, której się nie spodziewaliśmy – jak wygodny jest podczas podróży. Teraz spotykamy się z Fiatem 500L kolejny raz i dzięki temu możemy sprawdzić, czy podtrzymamy nasze spostrzeżenia sprzed dwóch lat.
Do testu otrzymaliśmy egzemplarz w wersji specjalnej Mirror. Była opracowana z myślą o osobach ceniących sobie możliwość bezprzewodowego łączenia urządzeń. Na pokładzie znalazł się tu największy z dostępnych ekran systemu multimedialnego. Zapewnia on dostęp do Apple CarPlay i Android Auto. Szkoda, że miłośnicy łączności bezprzewodowej nie otrzymali bezprzewodowej ładowarki, ale gdy samochód ten wchodził na rynek, takie rozwiązania nie były jeszcze standardem. Niestety wersja Mirror nie jest już dostępna w salonach, ale nie trzeba się tym specjalnie martwić – wspomniany tu system z dużym ekranem jest też dostępny w innych wersjach Fiata 500L.
W naszym egzemplarzu pracował silnik Diesla o pojemności 1,6 l i mocy 120 KM. To najdroższa opcja w cenniku, ale jeśli ktoś może sobie na nią pozwolić, to gorąco polecamy. Zapewnia on samochodowi bardzo dobrą dynamikę. Jest elastyczny i charakteryzuje się wysoką kulturą pracy (jak na diesla). Dzięki temu napędowi oraz stabilnemu prowadzeniu, nie trzeba obawiać się manewrów wyprzedzania czy jazdy autostradą.
A skoro już mówimy o autostradzie, to właśnie taką drogą prowadził pierwszy etap naszego testu. Od razu mogliśmy więc sprawdzić, czy nadal będziemy tak zadowoleni z komfortu, jaki samochód zapewnia podczas podróży. Jakie wnioski? Podtrzymujemy naszą wysoką ocenę w tej kategorii. Oczywiście nie spodziewajcie się, że przy prędkościach autostradowych można tu podróżować w kompletnej ciszy, ale naprawdę nie jest źle. Silnik jest bardzo słabo słyszalny, a zawieszenie bardzo komfortowe.
Długiej podróży nie muszą obawiać się pasażerowie tylnego rzędu siedzeń. Miejsca na nogi tu nie brakuje. Do dyspozycji są rozkładane stoliczki, podłokietnik z uchwytem na kubek oraz bardzo duże kieszenie w drzwiach. Jak na tę klasę samochodu to całkiem nieźle. Pomarudzić można by jedynie na skrzypiący plastik, z którego wspomniane stoliczki zostały wykonane. Ale fajnie, że w ogóle są. W podróży można poczuć się jak na pokładzie autokaru.
Podczas dynamicznej jazdy zatłoczoną autostradą A2 uzyskaliśmy spalanie na poziomie 8,0 l/100 km. Samochód ten potrafi jednak spalić znacznie mniej. Wybraliśmy się też na spokojną przejażdżkę po podmiejskich szosach i miejscowościach. Jadąc bardzo spokojnie, przepisowo i starając się bardzo oszczędnie używać prawego pedału, udało uzyskać się spalanie 4,8 l/100 km.
Dość oryginalną cechą nadwozia Fiata 500L jest podwójny przedni słupek. Podczas jazdy okazuje się, że to rozwiązanie bardzo poprawia widoczność podczas skręcania. Nie trzeba się pochylać na prawo i lewo żeby sprawdzić, czy akurat nie rozjeżdżamy kogoś przechodzącego przez przejście dla pieszych na skrzyżowaniu. Bardzo bezpiecznie.
Dobra widoczność, zwrotność, praktyczne rozwiązania w kabinie – byłby to świetny samochód do bezstresowej jazdy po mieście, gdyby nie jeden nieprzyjemny szczegół – wyjątkowo nisko poprowadzono przedni zderzak. Trzeba na niego uważać podczas parkowania przy krawężnikach czy zjeździe z drogi utwardzonej. Ten problem występuje we wszystkich odmianach Fiata 500L, niezależnie czy wybierzemy te stylizowane bardziej miejsko, czy udające terenówki wersje Cross. Niczym się pod tym względem nie różnią. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy – spalanie w mieście, podczas normalnych dojazdów do pracy i sklepów, wyniosło 8,7 l/100 km.
W trakcie naszego kolejnego spotkania z Fiatem 500L upewniliśmy się, że samochód ten ma sporo zalet. Praktycznie rozwiązana kabina z wieloma schowkami, stabilne prowadzenie i wysoki komfort w podróży powodują, że osoby ceniące sobie te cechy mogą być z tego samochodu zadowolone.
Tekst i zdjęcia: Piotr Krasiński (Fotopatologia.pl)
No Comment