Lancia pokazując pierwsze zdjęcia koncepcyjnej delty w 2006 roku wzbudziła niemałe zamieszanie. Pewnie większości osób nie przychodziło do głowy że delta będzie powrotem do sportowego rozdziału firmy, no ale nazwa zobowiązywała. Natomiast nowa delta jest ładnym, obszernym pseudo-kompaktem i ze sportem nie ma nic wspólnego.
Pewnie dlatego część zgryźliwych komentarzy pod kierunkiem tego auta. Jednak jak ktoś dobrze zauważył …Fani motoryzacji bywają przewrotnymi malkontentami. Lancia zawsze słynęła z ekscentrycznych limuzyn. Fiat starał się nadać dla niej inny „sportowy” charakter w latach 60-70, a w teraz w przypadku nowej delty, która jest powrotem do korzeni – znów jest źle. I jak tu komu dogodzić?
Delta jak na prawdziwą Lancię przystało jest stylistycznie ekscentryczna w swój niepowtarzalny lanciowaty sposób. Rezultatem jest zupełnie nęcące dla oka auto – co zresztą widać po dociekliwych spojrzeniach ludzi na ulicach, czy innych użytkowników dróg. Osobiście uważam Deltę za stylistycznie udane auto, odnoszę wrażenie, że styliści chcieli się bawić z odbiorcami ich dzieła. Auto zbudowane jest na kontrastach, duże obłe powierzchnie łączą się z przetłoczeniami, pociągłe łuki biegną przez całą sylwetkę aby zakończyć jako lancetowate światła przednie, tak więc pod względem zarówno kolorystycznym jak i „topograficznym” dużo się dzieje. Przód delty jest bardzo dynamiczny. W zasadzie nie pamiętam kiedy jakakolwiek lancia w ostatnich latach miała taki pazur z przodu. Nie należy tego jednak mylić z prymitywną „agresją na mordzie” starającą się upozorować sportowe zacięcie u konkurencji. W delcie jest inaczej przód nawet gdy auto stoi jest dynamiczny, pędzi, na swój niepowtarzalny włoski, lanciowy sposób, niczego nie udaje – po prostu jest. Jest indywidualny, przez co jednoznacznie rozpoznawalny.
Oglądając ostatnio paręnaście delt, dochodzę do wniosku, to auto wygląda ładnie tylko w jasnych kolorach. Wówczas boczna linia szyb oraz tylna szyba świetnie kontrastuje z całością, nie wspominając o czarnych progach, które jedynie przy takim zestawieniu kolorystycznym nadają lekkości sylwetce samochodu. Polacy jak wiemy jeśli chodzi o szeroko pojęte sztuki wizualne to naród nieco ułomny, więc panoszą się na parkingach zachowawcze szarości metaliki i czernie. Moim zdaniem – błąd!
Absolutnym stylistycznym sznytem jest zamówienie czarnego dachu (b-colore) Wtedy auto zmienia się nie do poznania i wydaje się, że wizja stylistów i realizacja się uzupełniają – delta wygląda wówczas na jeszcze smuklejszą, staje się medium podnoszącym poprzeczkę w tej stylistycznej grze pomiędzy twórcami bryły a odbiorcami – takiego auta jeszcze nie było, a wydawałoby się, że w designie transportu powiedziano prawie wszystko. Wniosek, podaruj sobie drogi czytelniku ten wyjazd all inclusive na tydzień na Kretę, i wydaj te pieniądze na b- colore, Jest wart każdej złotówki!
Testowana delta ma więc najbardziej z możliwych „kontrastowych” kolorów czyli biały, niestety bez czarnego dachu. Ostatnio zaczyna mi ten kolor wychodzić bokiem, bo stał się strasznie „trendy” do tego stopnia, że mam wrażenie iż nawet producenci samochodów promując nowe modele (w białym, a jakże!) zapomnieli o reszcie palety barw. Jednak w przypadku delty nie sposób powiedzieć, że ten kolor, wyciąga wszystkie stylistyczne smaczki; wszystkie chromy, tylne światła, tylną szyba, która zdaje się być wycinkiem sfery – znowu na czarnym lakierze jej po prostu by nie było widać.
Wnętrze testowanej delty jest konsekwentnie – czarne, i wygląda interesująco w zestawieniu z lakierem. Szczególnie przypadło mi do gustu wykonanie foteli, eleganckie a zarazem bardzo praktyczne. W tej wersji wyposażenia (Oro) boki siedzeń obszyte są skórą a część środkowa alcantarą – dzięki czemu nasze siedzenie nie ślizga się na zakrętach, no i powiedzmy, że też nie ma problemu z poceniem tychże rejonów ciała. Wygląd deski przynosi skojarzenia z Bravo – faktycznie layout przycisków, pokręteł etc. w zasadzie taki sam, jednak materiały użyte dają nam do zrozumienia, że to już wyższa półka. Jedynie konsola środkowa trochę rozczarowuje, zabrakło tutaj trochę lanciowego fifa – jest poprawnie i ergonomicznie. Nie lubię pisać jakie to obicia są „mjęciutkie” i spasowane, bo kojarzy mi się to z poślednimi gazetami motoryzacyjnymi ale w delcie nie sposób po prostu o tym nie wspomnieć – włoska klasa. Niecodzienność delty ma tutaj również swoje rozwinięcie – bo ten teoretycznie hatchback ma do zaoferowania masę przestrzeni pasażerom, mówię tu bez przesady, porównywalną z klasą premium – nawet siedząc za wysokim kierowcą (186cm) pasażer siedzący z tyłu ma spory kilkucentymetrowy zapas dla kolan. Aż trudno momentami uwierzyć, że przedłużona o parę cm platforma bravo może stworzyć takie „salonowe” wnętrze. Zauważyłem już u kilku osób(!), (włączając mnie), że jeśli nie prowadzisz delty – to chcesz być wożonym z tyłu. Chyba te atrybuty też przychyliły się do decyzji aby delta woziła „wielkich tego świata” na szczycie G8 w Genewie w zeszłym roku.
Pod maską białej delty pracuje dobrze już znany benzyniak koncernu 1,4 turbojet rozwijający moc 150koni 206Nm przy 2250 obr. Swym nieco drewnianym charakterem pasuje do lancii, bardzo chętnie zbiera się od samego dołu, i w zasadzie na każdym biegu mamy może, nie morze ale jezioro momentu obrotowego do naszej dyspozycji. Trochę szkoda, że w zasadzie od okolicy 5300-5500 obr. nie ma czego dalej szukać i trzeba wrzucić następny bieg, odczują to na pewno osoby chowane na Busso, czy chociażby szesnastozaworowym TS’ie. Naprawdę nawet umiarkowanie się rozpędzając po pewnej chwili się zdziwiłem, że na prędkościomierzu widnieje wartość 150 km/h. Silnik ten wydaje się być niezłym kompromisem, pomiędzy spalaniem (9,2l/miasto) a osiągami (8,7s do setki), i ostatecznie dla tych, których nie przekonuje diesel, bo czy może być coś przyjemniejszego niż gdy wkręcającej się na obroty turbinie nie towarzyszy żadne „klekleklekle”. Swoją drogą ciekawym jest, że pomimo dystyngowanego wydawać by się mogło charakteru delty, bardzo wyraźnie słychać turbinę. Nie mam tu na myśli takich odgłosów jak we wnętrzu B grupowej S4, ale, szum, i sapnięcia pracującej turbiny ją nieoderwanym elementem jazdy Deltą z tym silnikiem – mi to osobiście bardzo odpowiada.
δ Uniwersalna miara różnicy
Chyba o to tak naprawdę w tym aucie chodzi. W zasadzie nawet nie mógłbym zaszufladkować tego auta do danej klasy, grupy konkurentów. Myślałem nad tym długo, do głowy przyszła mi klasa B Mercedesa – ale przy delcie wygląda jak pudło na kołach ( i w dodatku drogie!), nie ta przestrzeń nie ta klasa, nie ten styl i wykonanie. Dlatego dalej dałem sobie spokój z jakąkolwiek próbą skategoryzowania tego auta. Jest to pojazd dla tych, którym forma przemieszczania nie jest obojętna, którzy dobrze się czują wśród pięknych rzeczy. Wątpię żeby to auto odniosło komercyjny sukces, wątpię żeby miało – ale chwała za to, że w dzisiejszych czasach podejmuje się takie decyzje aby takie auta z tworzyć, przywraca wiarę w ludzi którzy tworzą dzisiejszą motoryzację, jak widać – takie rzeczy wciąż tylko Włoszech. Forza Italia!
Tekst: PietereQ
No Comment