W niedzielę, 18 października, około godziny 3:20 nad ranem, zakończył się 12-godzinny wyścig na australijskim torze Bathurst, organizowany przez Racing Club International. Brały w nim udział dwa zespoły ForzaItalia.pl eSports Team, jadące Ferrari 488 GT3 nr 500 i nr 501. Mimo przyzwoitego tempa, zabrakło nieco szczęścia do odniesienia sukcesu przez ekipę w składzie: Adam Dubiel, Paweł Jarzębowski i Patryk Pyrchla. Zamiast trzeciego miejsca w klasie PRO-AM, pozostała frustracja po zaprzepaszczonej – przez czynnik losowy – szansie.
Paweł Jarzębowski miał ogromnego pecha podczas ostatniego okrążenia na jednym ze stintów. Stracił połączenie z serwerem, co kosztowało zespół nr 500 utratę wielu pozycji. Niewykluczone, że gdyby zdecydował się na wizytę w alei serwisowej jedno okrążenie wcześniej, jego drużyna zajęłaby trzecie miejsce w klasie PRO-AM. Z kolei Mateusz Książek na swoim pierwszym okrążeniu doprowadził do lekkiej kolizji, za to bardzo poważnej w konsekwencjach. Nim Ferrari nr 501 przejechało pierwsze pełne okrążenie, strata do liderów wynosiła kilka okrążeń. Na szczęście potem było już tylko lepiej.
Liderzy przejechali 347 okrążeń w czasie 12 godzin i 1:30 minuty. Pokonali 2156 kilometrów przy średniej prędkości 179 km/h. Zużyli przy tym około 1100 litrów paliwa i ponad 10 kompletów opon. Zespół nr 500 dojechał do mety na 27. lokacie, po 340 okrążeniach, zaś nr 501 – na 33. po 334 okrążeniach.
W ekipie nr 500 przejechany dystans rozkłada się w proporcjach: 37% Paweł, 34% Adam i 29%, zaś w przypadku nr 501 – 37% Lucjan, 35% Mateusz i 28% Łukasz. Najlepsze czasy wszystkich trzech sektorów i pojedynczego okrążenia spośród naszych zawodników wykręcił Paweł Jarzębowski. Ponadto jechał równym tempem i wystrzegał się popełniania błędów.
Adam Dubiel:
Mimo że ostateczny wynik nie jest zachwycający i pozostawił we mnie spory niedosyt, patrząc na to jakim tempem dysponowaliśmy i w której części stawki rywalizowaliśmy przed problemem z połączeniem, jestem zadowolony z naszego startu. Do momentu wystąpienia problemów z połączeniem, pokazaliśmy, że byliśmy w stanie walczyć na wysokich pozycjach nie odstając od czołówki. Całe zawody wywarły na mnie ogromne wrażenie pod względem organizacji. Cieszę się, że wystartowaliśmy w tym wyścigu i przekonaliśmy się jak świetne są wyścigi długodystansowe ze zmianą kierowców, w których ponad najlepsze czasy pojedynczych okrążeń liczy się kolektyw i wystrzeganie większych błędów. Prawdopodobnie w przyszłości wystartujemy w podobnych wydarzeniach lub ligach w formacie wyścigów długodystansowych.
Paweł Jarzębowski:
Mam mieszane uczucia po moim pierwszym w życiu wyścigu dwunastogodzinnym ze zmianami kierowców. Zadowolony jestem ze swojego tempa, bo nie odbiegało bardzo od czasów kręconych przez VIP-y, a także z tego, że nie popełniałem poważnych błędów, które kończyłyby się długą naprawą auta. Ale z drugiej strony jestem bardzo rozczarowany i zły, że na przedostatnim okrążeniu mojego drugiego stintu, utraciłem połączenie z serwerem i przez moje nieogarnięcie straciliśmy wiele minut. Problemy z połączeniem z serwerem poskutkowały spadkiem na 35. pozycję (wcześniej jechaliśmy na 8.) i ogromną stratą czasową. Jednak doświadczenie pozostaje na przyszłość i z chęcią będę chciał brał udział w tego typu wydarzeniach, mądrzejszy o zdobytą wiedzę. Wiele emocji (szczególnie na początku wyścigu) i dużo jazdy to chyba to, co każdy simracer lubi najbardziej. Dlatego czekam z niecierpliwością na następny długodystansowy wyścig.
Patryk Pyrchla:
12-godzinny wyścig za nami. Niesamowicie cieszę się, że mogłem być częścią zespołu i starałem pokazać się z jak najlepszej strony. Jednakże presja, że najmniejszy błąd może spowodować duże konsekwencje powodowała, że moje tempo znacznie odbiegało od tego pokazywanego na treningach. Mimo to, przez ponad 4 godziny udawało nam utrzymywać się na 12. miejscu w klasyfikacji generalnej (3. miejsce w klasie PRO_AM). Niestety, przez problemy techniczne zmuszeni byliśmy zjechać do alei serwisowej, przez co spadliśmy w drugą część tabeli i finalnie zajęliśmy 27. pozycję. Myślę, że to wydarzenie wzbudziło we mnie, i moich kolegach, niesamowitą chęć startu w podobnych wyścigach, więc myślę, że już niedługo będziecie mogli nas ujrzeć na następnych zawodach endurance.
Mateusz Książek:
Trudno czuć się inaczej niż podle w momencie, gdy cała załoga traci szansę na cokolwiek po twoim błędzie, do tego na pierwszym okrążeniu. Była to konsekwencja kilku mniejszych niedopatrzeń z mojej strony, które z pewnością są do wyeliminowania przed kolejnymi startami. Niemniej jednak wszystko potoczyło się gorzej niż w najczarniejszym scenariuszu i po pierwszej godzinie ścigania mieliśmy bodajże 9. okrążeń straty do lidera. Pomimo tego nadal mieliśmy chęci do ścigania i wraz z upływem czasu wyglądaliśmy coraz lepiej na tle rywali. Drugie 6h wyścigu przez większość czasu jechaliśmy nieco przed lub bezpośrednio za liderem, prezentując bardzo zbliżone tempo. Wszyscy zawsze pamiętają wyłącznie złe momenty, jednak dla mnie obrazkiem z wyścigu będzie Lucjan, który co okrążenie dokonywał klinicznych manewrów wyprzedzania, a właściwie oddublowania. Luka również wykonał fantastyczną robotę biorąc pod uwagę czas jaki miał na przygotowanie się do wyścigu. Tym bardziej szkoda tego, jak przebiegała pierwsza godzina rywalizacji.
Lucjan Próchnica:
Mimo że ziścił się jeden z najgorszych możliwych scenariuszy, to i tak dojechanie do mety dało mi wielką satysfakcję. Przy okazji to wydarzenie skłoniło mnie do refleksji nad tym, jak fajny zespół udało nam się zbudować dzięki rekrutacji przeprowadzonej w okolicach kwietnia w ramach projektu ForzaItalia.pl Driver Academy, na wzór FDA Ferrari. Każdy z naszych świeższych „nabytków” prezentuje co najmniej przyzwoite tempo – Adam Dubiel, Mateusz Książek, Patryk Pyrchla, Paweł Jarzębowski. I wszyscy oni wciąż rosną w oczach. Do tego cenię sobie atmosferę w zespole. Mam nadzieję na kolejne starty w podobnych wydarzeniach. Mógłbym nawet zrezygnować z pełnoprawnych lig na rzecz pojedynczych wyścigów długodystansowych ze zmianami kierowców. Cieszę się też z postawy naszej ekipy nr 501 – po prostu jechaliśmy do końca, choć przyznam szczerze, że tuż po przygodach na pierwszym okrążeniu przez myśl mi przeszła rezygnacja z wyścigu. Z pozytywów: udało mi się przejechać wszystkie stinty w pełnym wymiarze czasowym – nie musiałem zjeżdżać przez nadmierne uszkodzenia. O ile w pierwszych dwóch popełniałem błędy i dorobiłem się sporych uszkodzeń, o tyle w ostatnich dwóch wpadłem w cug wyścigowy. Na ostatnim z nich wyjechałem tuż przed liderem, za co ironicznie podziękowałem Łukaszowi. Jednak moje tempo pozwoliło mi na utrzymanie się przed nim i to pomimo konieczności przebijania się przez stawkę. Włączyłem tryb „niebrania jeńców”. I na szczęście nikogo nie popsułem. Co istotne, niemal przez całe 12 godzin ciągle coś się działo wokół nas.
Łukasz Szakola:
Pierwszy wyścig długodystansowy mamy już za sobą. Pomimo paru przygód, moich i Mateusza, nasz występ możemy uznać za całkiem niezły. Czasu na przygotowania było mało, tor z tych nie najłatwiejszych, nowy symulator, a nasze tempo wyścigowe na tle reszty stawki wyglądało naprawdę solidnie. Po pierwszym okrążeniu i takiej stracie, nie poddaliśmy się, tylko mozolnie odrabialiśmy straty, zyskując do końca wyścigu 13 pozycji.
Powtórki z transmisji można obejrzeć na YouTubie:
Autor: Tomasz Nowak
Zdjęcia: Materiały prasowe
No Comment