Listopadowa ponura sobota, spotykamy się z Markiem na Torze Poznań, gdzie akurat walczy z wymianą koła. Zjechał z próby czasowej, na której w sumie rozleciała mu się opona. Widać dziwną radość na jego twarzy – rywalizuje, zmaga się z problemami, ale jednak doskonale się bawi. Umówiliśmy się na rozmowę miesiąc później, żeby to lepiej zrozumieć.
Marku, od kiedy jeździsz amatorsko w imprezach Super OES?
Pierwszy start zaliczyłem w lutym 2007 roku, więc już za chwilę okrągła rocznica. Co ciekawe – cały czas jeżdżę tym samym samochodem – Alfą 156 V6. Jest to chyba jedyne auto, które kojarzę, żeby jeździło regularnie w sumie przez te 10 lat. Samochód oczywiście nie jest dokładnie taki sam, jak na początku, ale o tym zaraz.
No dobra, nie widać żadnych AR poza Twoją w tych imprezach, skąd to się u Ciebie właściwie wzięło?
Tak, zdecydowanie 156 to rzadkość na tle typowych amatorskich rajdówek – dominują BMW czy Hondy Civic, więc zdecydowanie się wyróżniam. Wielokrotnie słyszę pytania, czemu ciągle tym autem jeżdżę, czemu go nie zmieniam – to są zabawne dyskusje.
Początki były w sumie dość przypadkowe. Szukałem ciekawszego, mocniejszego auta, trafiłem na dobrze utrzymaną 156 2.5 V6 i już nie mogłem jej nie kupić. Po prostu.
Zainteresowałem się lokalnymi spotkaniami Alfistów w Poznaniu – wtedy funkcjonował jeszcze „Pyra Team”, czyli poznańska frakcja najstarszego klubu Alfisów w Polsce – Ik@ra. Tam poznałem fajnych ludzi i to też ukształtowało moje dalsze zainteresowania.
Jak wyglądały Wasze spoty? Kopanie w oponkę pod supermarketem?
(śmiech) No prawie, he he. Poznańscy Alfsiti zdecydowanie wyróżniali się w tamtym okresie zapałem do ambitniejszej jazdy. Większość naszych spotkań kończyła się tym, że ustawialiśmy trochę pachołków na parkingu pod stadionem Lecha i jeździliśmy wytyczoną próbę na czas, pracując nad techniką i na luzie rywalizując z kolegami. Dobrze trafiłem poznając tę ekipę. Aktywnie zaczynaliśmy brać udział w różnych amatorskich imprezach, z KJSami włącznie. Jazda w nich nie sprawiała jednak tyle frajdy, bo 156 cierpiała zbyt dużo – wtedy to jeszcze było moje codzienne auto, przestawiłem się na rajdowanie po płaskich powierzchniach – Super OES w Gostyniu i Poznaniu.
Dlaczego Super OES?
To przyjemna impreza, ma charakter rajdowy, czyli nie ścigamy się jednocześnie, jeździmy próby indywidualnie z pomiarem czasu. W Poznaniu jedna próba ma około 4 kilometrów, jednego dnia przejeżdża się ją 5-6 razy. Imprezy w Gostyniu były bardziej wyluzowane, miały bardziej charakter piknikowy. Mówię miały, ponieważ miasto zabroniło je organizować. Znowu ktoś się wybudował wokół obiektu wyścigowego i zaczął mu hałas przeszkadzać. Jako ciekawostkę dodam, że ostatnią edycję wygrała… moja 156 🙂 A nie było łatwo, bo była to deszczowa eliminacja.
Pamiętasz pierwsze starty?
Początki były naprawdę dla zabawy, na zajechanie starych opon i podniesienie umiejętności. Priorytetem nie było wygrywanie, tylko dużo funu. Dopiero w kolejnych latach rywalizacja stawała się bardziej zacięta.
Jak rozumiem, miałeś krótką przerwę w startach. Kiedy powróciłeś do regularnej jazdy?
W latach 2010-2012 mało jeździłem, różne sytuacje rodzinne i inne priorytety odciągnęły mnie od aktywniejszej jazdy. W 2012 wróciłem na Super OES w Poznaniu i byłem bardzo zadowolony ze swojej jazdy. Ale okazało się, że jestem ledwie 70. na 120 samochodów. To był kubeł zimnej wody. Jeśli chciałem jeździć z nastawieniem na wyniki, to musiałem zająć się nie tylko swoimi umiejętnościami. Auta nie chciałem sprzedać, więc czas było się za nie zabrać.
No właśnie, przechodzimy do technicznych detali. Jak podszedłeś do rozwoju 156?
Na początek zmieniłem zawieszenie, nic szalonego bo właściwie najprostszy gwint, jaki można kupić – Tatechnix. W stosunku do seryjnego zawieszenia właściwości jezdne poprawiły się znacznie, zwłaszcza na równej nawierzchni. Potem musiałem zadbać o siebie. Miałem już siniaki od zapierania się kolanami w aucie o drzwi i konsolę centralną (śmiech), wstawiłem więc fotel kubełkowy. Wiedziałem, że dalsze modyfikacje będą potrzebne, ponieważ sport amatorski stawał się coraz bardziej profesjonalny – przepaść w budżetach bywa spora.
W jakiej klasie jeździsz?
Klasa 5, czyli wszystkie pojazdy z silnikami powyżej 2000 cm³ i napędem na jedną oś. Na imprezie potrafi się pojawić np. profesjonalnie przygotowane BMW M3 z 400-konnym silnikiem… Nie jest lekko, ale jak wiadomo, sprzęt to nie wszystko 🙂
Zabawa dalej była dobra?
Pewnie! Wyniki stopniowo coraz bardziej się poprawiały. Starałem się dobierać lepsze opony, kupować używane slicki i semi slicki. Testować nowe techniki jazdy.
Jaki był kolejny etap modyfikacji?
Trafiłem na dobrą ofertę kupienia 156 GTA. Dobrą, bo tanią i z wyremontowanym silnikiem, ale mocno uderzoną z tyłu. Niemiec podobno naprawdę płakał, jak sprzedawał 😀 Stwierdziłem, że nie będę remontował tego samochodu, bo jest jednak zbyt mocno pogięty, więc posłużył jako dawca organów. Do mojej 156 trafił silnik, przekładnia, hamulce Brembo z tarczami 305 mm.
Dołożyłem również szperę – Q2, z Maciejem Garsteckim z POL-CARu konsultowałem różne modyfikacje, biorąc pod uwagę jego doświadczenia z pucharem Alfy 156.
No to sprzęt brzmi już poważniej, jak pierwsze testy po modyfikacjach?
Przekładnia z GTA krótsza, ale kłopotliwa na ciasnych elementach prób, wiec czasem się nie mieściłem 🙂 Hamulce 305 mm jednak potrafią się szybko przegrzać, pogięte tarcze to regularny problem. Nic dziwnego, że w GTA szybko z nich zrezygnowali. W sprawach hamulców wspierał mnie również Piotr Bany, od którego hurtowo przejmowałem zapasy napoczętych klocków DS 3000 🙂
A o co chodzi z modyfikacją zderzaka… 😉
Jak to w sporcie, czasem się w coś wpakujesz. Tutaj przesadziłem na zapoznaniu i uszkodziłem swój zderzak, podmieniłem na czarny, matowy, auto wygląda bardziej rasowo.
No dobrze, jak wyglądał obecny sezon, zakończyłeś go na doskonałej pozycji!
Dokładnie! Udało się po siedmiu eliminacjach na koniec sezonu zakończyć Super OES z garnkiem, drugie miejsce w klasie! 3 razy stawałem na podium, 3 razy byłem zaraz za nim, a mój najlepszy wynik to na przedostatniej eliminacji 10. miejsce w generalce – na około 100 startujących.
Gratulacje! Czyli zadowolony?
Oczywiście, przejechałem wszystkie eliminacje, wszystkie na mecie, auto było w sumie niezawodne. To też dało mi wynik, bo sporo rywali miało problemy ze swoimi autami, przez co nie jechali wszystkich eliminacji lub ich nie kończyli. Alfą osiągnąłem dobry wynik dzięki jej niezawodności 🙂
Czyli potwierdzają się legendy, że jeśli Alfy się używa zgodnie z przeznaczeniem, to odwdzięcza się bezawaryjnością? 😉
Heheh dokładnie, to był dobry sezon. Jestem zadowolony. Sam też jechałem spokojniej niż poprzednio. Kiedyś potrafiły mi się udzielać nadmiernie emocje, co powodowało dużo więcej błędów i straconych szans. Teraz z bardziej chłodną głową przejechałem sezon, co poskutkowało niezłymi wynikami.
Spotkaliśmy się w tym roku na torze w Kielcach, była mała reaktywacja PyraTeamu, bo Michał przyjechał swoją 75, a ja dociążałem mu prawy fotel 😉
Kielce były imprezą dodatkową w tym roku, jednak w sezonie ciepłym nie startuję i nie byłem za dobrze wyposażony w opony, więc jak tylko trochę spadł deszcz to o rywalizacji na łysawym semislicku można było zapomnieć. Ale jak przyjemnie było pojechać odcinek leśny w Kielcach! Było super. No i z Michałem odświeżyliśmy nasze „podstadionowe” wspomnienia z Pyra OS-ów 🙂
Jakie plany na rok 2017?
Chcę pojechać pełny cykl Super OES w Poznaniu oraz ruszyć na Power Stage Bednary. Ta impreza przyciąga czołówkę amatorskiego rajdowania w Polsce, więc może być ciekawie – chcę się i tam sprawdzić. Z modyfikacji to zmiana hamulców na 330 mm, żeby pozbyć się problemu z ich przegrzewaniem.
Trzymamy zatem kciuki za kolejny sezon, będziemy go relacjonować na bieżąco. Dzięki za rozmowę
Dzięki również 🙂
Rozmawiał: Jakub Strzemżalski
Zdjęcia: Agnieszka Kujawa, Media Racing, Tomasz Szwajkowski, Paweł Chojnacki
A teraz trochę materiałów w akcji 🙂
No Comment