Sobiesław Zasada – legenda polskich rajdów, człowiek, którego nazwisko od dziesięcioleci kojarzy się z motorsportem, determinacją i wyjątkową wręcz precyzją. Jego kariera to nie tylko pasmo sukcesów na arenie międzynarodowej, ale także fascynująca opowieść o drodze, jaką przeszedł od skromnych początków, również tych za kierownicą niewielkiego Fiata 600D, aż po największe triumfy w barwach Porsche. Poniższa historia niewielkiego Fiata udowadnia, że nawet z pozoru niepozorny pojazd może stać się trampoliną do wielkiej kariery – jeśli zasiada za nim kierowca o wyjątkowym talencie i niezłomnym charakterze.
Moda na 600-tki
W 1960 roku, tuż po zakończonym XXIX Rajdzie Monte Carlo, w garażu Sobiesława Zasady pojawił się Fiat 600D. Włoski „malec” zastąpił najprawdopodobniej nieco starszą Simcę P60 Montlhery. Jeden z najpopularniejszych wówczas kompaktów był częstym wyborem sportowców, którzy cenili go za zwinne prowadzenie i prostotę konstrukcji. Poza tym, nawet sami Włosi wiedzieli, że niewielki Fiat był świetną bazą pod budowę pełnoprawnego samochodu rajdowego. Nie bez powodu jego oryginalne jednostki napędowe o pojemności 767 cm³ były często wymieniane na rasowe silniki Abartha, które z fabryki docierały w charakterystycznych, drewnianych skrzyniach z logo skorpiona.
Pierwsze próby Fiata
W niedługim czasie po nabyciu Fiata, Sobiesław Zasada postanowił sprawdzić jego możliwości podczas rozgrywanego w Finlandii Rajdu 1000 Jezior. Kompanem dalekiej wyprawy był również Franciszek Postawka. Polska załoga nie zajęła może czołowego miejsca w tej imprezie, ale na pewno zyskała dużo w kwestii prowadzenia tak małego wozu po naprawdę niełatwym terenie. Następnie przyszedł czas na krajowe rajdy. Ewa Zasada również miała na swoim koncie swój osobisty sukces, który odniosła za kierownicą Fiata. A miało to miejsce w 1962 roku podczas wyścigu „O błękitną wstęgę serpentyn Ojcowa”. Na zorganizowanej na początku czerwca imprezie. Choć konkurencja dysponowała naprawdę mocnymi maszynami z zachodu, małżonka polskiego mistrza kierownicy wywalczyła wtedy pierwsze miejsce w Klasie 3., zostawiając za sobą nawet dwóch kierowców jadących na usportowionych FSO Syrenach.

XXIII Rajd Polski
W latach sześćdziesiątych, Rajd Polski był jednym z największych wydarzeń sportowych w roku. Przypadające na sam przełom lipca i sierpnia 1963 roku wydarzenie zgromadziło w Zakopanem całą śmietankę rajdowców z kraju, jak i różnych części Europy. Z numerem 17 w swoim białym Fiacie 600D pojawiło się też Państwo Zasadowie. Zajęli oni wówczas pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej, zostawiając w tyle nawet mocniejsze wozy, wśród których znajdowało m.in. Volvo 122S Amazon załogi Ksawery Frank i Zbigniew Łagutko. A wszystko to za sprawą talentu, techniki jazdy oraz podrasowanego fiacika!

Wóz, który przypieczętował współpracę ze Steyr-Puchem
Po krótkiej przerwie spowodowanej startami Sobiesława Zasady na BMW 700, rajdowiec powrócił do jazdy Fiatem 600D. Tym razem włoskie „Seicento” zostało wzmocnione pakietem części Abartha. Samochód posiadał inne tablice rejestracyjne (KW-30-46), masę przeróżnych akcesoriów sportowych, a przede wszystkim mocniejszy silnik – tzw. „tysiączkę”. Czy był to jednak ten sam egzemplarz? Tego póki co niestety nie wiadomo.

Ale powróćmy jednak do stycznia 1964 roku. Rasowy Fiat gotów był do startu w XXXIII edycji Rajdu Monte Carlo, w którym Sobiesław Zasada uczestniczył razem z Longinem Bielakiem. Sunący po pokrytych śniegiem, górskich przełęczach zespół imponował nawet włoskim ekipom, które gorąco dopingowały Polaków. Zajęcie 41 miejsca w klasyfikacji generalnej było w końcu nie lada wyczynem! Załogę oraz jej doskonałą jazdę w trudnych warunkach obserwowali też kierowcy fabryczni jadący dla austriackiego Steyr-Pucha, razem z szefem działu sportu, Johannem Puchem na czele. Jak wspominał w swojej książce pt. „Moje Rajdy” Sobiesław Zasada:
„Powiedział mi wówczas z sympatią [Johann Puch – przyp. autor], że obserwował moją jazdę na trasie i że bardzo mu się ona podobała. – Proszę przyjechać do mnie, do Grazu, dam panu samochód do startów w następnych imprezach. To była rozmowa przy winie w Monte Carlo. A w kwietniu lub maju wybrałem się do fabryki w Grazu i dostałem Steyr Pucha. Zaraz potem pojechaliśmy Kaziem Osińskim na Rajd Wełtawy i niespodziewanie go wygraliśmy. To był nasz pierwszy sukces. Później wygraliśmy Rajd Pneumanta w NRD, następnie Rajd Adriatyku. Z fabryki Pucha otrzymałem propozycję zostania kierowcą fabrycznym. Rozpoczęła się moja wielka przygoda ze Steyr Puchem, samochodem, któremu tak wiele zawdzięczam.”

Co było dalej?
Niejednokrotnie bywa tak, że po wielu rajdowych sukcesach i tysiącach przejechanych wspólnie kilometrów, istnieje potrzeba „przesiadki” na coś nowszego. Tak było i w przypadku poczciwej 600-tki, której miejsce zajął sportowy Steyr-Puch 650 TR. Co ciekawe, ślad po samochodzie nie urywa się nagle, jak było to np. w przypadku Renault Dauphine po Adamie Wędrychowskim. Anons dotyczący podrasowanego częściami Gordini auta pojawił się w jednym z wydań „Życia Warszawy”. Sportowy Fiat miał w późniejszych latach trafić w ręce znanego kolekcjonera zabytkowych pojazdów spod Warszawy Tadeusza Tabenckiego. Przynajmniej tak przed laty twierdziło kilka osób, które osobiście znały twórcę legendarnego zbioru. Sobiesław Zasada również od lat znał Tabenckiego. Wszak na początku lat pięćdziesiątych to właśnie od niego kupił on swój pierwszy, sportowy wóz – przedwojenne BMW 328. Przynajmniej tak przed laty twierdziło kilka osób, które osobiście znały twórcę legendarnego zbioru. Rajdową przeszłość wozu zdradzać miał przede wszystkim przerobiony panel deski rozdzielczej. Niektórzy wspominali, że swoim wyglądem (oraz imponującą liczbą dodatkowych wskaźników!) przypominał on prawdziwy kokpit samolotowy. Co więcej, ex-rajdowa maszyna miała wystartować jeszcze w kilku innych próbach sportowych. Ciekawe, czy miała szansę przetrwać do dziś…
Fiat 600D, choć niewielki i zazwyczaj kojarzony z włoskimi uliczkami, odegrał ogromną rolę w historii Sobiesława Zasady. To właśnie za jego kierownicą polski mistrz stawiał pierwsze znaczące kroki w międzynarodowych rajdach, zdobywał cenne doświadczenie i przyciągał uwagę fabrycznych zespołów. Dzięki niemu narodziła się współpraca ze Steyr-Puchem, a później z Porsche – etapami, które ugruntowały jego pozycję w świecie motorsportu. Losy tego konkretnego egzemplarza Fiata mogą pozostawać owiane tajemnicą, ale jedno jest pewne: to auto zapisało się na trwałe w historii polskiego sportu motorowego i stało się symbolem początku wielkiej, trwającej dekady przygody Sobiesława Zasady z rajdami.
Tekst: Marcin Zachariasz
Zdjęcia: archiwum Marka Postawki, archiwum Pawła i Longina Bielaków
Źródła dodatkowych informacji: Sobiesław Zasada, „Moje rajdy”, Agencja Wydawniczo-Reklamowa MOTO-PRESS, Warszawa 1996
No Comment