Zima to trudny okres dla miłośników klasycznej motoryzacji. Cieszyć mogą się tylko ich portfele. Nie trzeba tankować, bo i tak się nigdzie klasykiem nie pojedzie. Nie ma też żadnych wydarzeń, na które warto byłoby się udać. Każdy więc czeka na rozpoczęcie sezonu, a jednym z pierwszych wydarzeń w kalendarzu są tradycyjnie targi Retromobile w Paryżu.
W tym roku impreza odbywała się trochę później niż zazwyczaj. Ze względu na niepewną sytuacje epidemiologiczną, wydarzenie zostało wyjątkowo przesunięte z lutego na marzec. Zawirowania w kalendarzu na szczęście nie wpłynęły na jakość imprezy, bo wystawców nie zabrakło.
Nie jest zaskoczeniem, że podczas każdych targów dominują samochody z kraju, w którym ta impreza się odbywa. Na targach w Stuttgarcie zobaczyć można głównie Porsche i Mercedesy, w Essen dołącza do nich BMW. Nasze oczy zawsze cieszą się na widok licznej włoszczyzny zgromadzonej na targach w Padwie. Francuska impreza ma jednak pewną unikalną cechę – to chyba najbardziej urozmaicone wydarzenie spośród tych dużych.
Francuscy producenci oraz entuzjaści lokalnych produktów oczywiście są tu bardzo dobrze reprezentowani. W tym roku jedno z największych stoisk poświęcone było 50. rocznicy rozpoczęcia produkcji Renault 5. Można było też oglądać bardzo bogate wystawy pojazdów Gordini czy Citroëna.
Największą gwiazdą wydarzenia był najprawdopodobniej Kidston Motors oraz zgromadzona przez nich kolekcja McLarenów F1. Zobaczyć 7 sztuk tego modelu w jednym miejscu to niepowtarzalna okazja. Okazuje się, że nawet w gronie McLarenów F1 można się wyróżnić. W centralnym miejscu stoiska prezentowany był samochód zbudowany na zlecenie George’a Harrisona. Najbardziej wyróżniającą cechą tego egzemplarza jest jego kolor. Fiolet miał możliwie przypominać barwę bakłażanów dostępnych w ulubionym lokalnym sklepie artysty.
Skoro twierdzimy, że na targach zobaczyć można było samochody z najróżniejszych zakątków świata, uważny czytelnik na pewno nie może się doczekać, kiedy wspomnimy coś o włoszczyźnie. Pojazdów z półwyspu apenińskiego oczywiście nie brakowało.
Zastanawialiśmy się, czy warto któreś z nich wymieniać, ale chyba nawet nie. Skoro można było zobaczyć stojące obok siebie Bizzarrini i Iso Rivolta, a w innym miejscu rządek z flagowymi Ferrari: 288 GTO, F40, F50, Enzo i LaFerrari, to pozostałych modeli nawet nie podejmujemy się wymieniać, ani pisać o tym, które były najciekawsze. Odsyłamy tu do przejrzenia zdjęć z targów.
Możliwość obejrzenia unikalnych samochodów wyeksponowanych w halach jest oczywiście bardzo mile widziana, ale największe emocje zaczynają się tam, gdzie maszyny można zobaczyć podczas pracy. Taką unikalną możliwość zapewniła grupa entuzjastów, którzy raz dziennie prowadzili pokaz uruchamiania i jazdy pierwszym samobieżnym pojazdem w historii. Ten pradziadek wszystkich samochodów to pojazd parowy zbudowany przez francuskiego konstruktora Nicolasa-Josepha Cugnota w 1769 roku. Obserwacja procedur niezbędnych do uruchomienia maszyny, a następnie pracy jej mechanizmów podczas jazdy, była naprawdę unikalnym doświadczeniem.
Samochody są oczywiście głównymi gwiazdami targów. Można tu jednak też zobaczyć i kupić wiele przedmiotów z nimi związanych. Wybór części może nie zachwyca, ale już literatury jak najbardziej. Czy zainteresuje nas historia jakiegoś dawnego rajdu, życiorys wybitnego konstruktora czy poszukujemy katalogu części do naszego klasyka – na pewno coś dla siebie znajdziemy. Na jednym ze stanowisk kupić można było nawet oryginalną instrukcję serwisową do Ferrari F40 i innych modeli z Maranello. Komplet oryginalnych złotych narzędzi do McLarena F1? Proszę bardzo. Entuzjaści miniaturowych pojazdów mogli na bardzo długo przepaść w przeszukiwaniu stosów modeli.
Czy targi Retromobile to najciekawsza impreza tego typu w całym kalendarzu? Na pewno jest kandydatem do tego tyłu. Jej największą zaletą nie jest tylko jej budzący podziw rozmiar, ale głównie różnorodność prezentowanych maszyn. Odwiedzenie jej gorąco polecamy każdemu, kto będzie miał taką możliwość.
Tekst i zdjęcia: Piotr Krasiński (Fotopatologia.pl)
No Comment