The I.C.E. St. Moritz to jedno z tych wydarzeń, na które trzeba się wybrać – inaczej ciężko uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Ferrari 375 MM zamiatające bokiem, Maserati 250F na kolcowanych oponach mknące po zamarzniętym jeziorze? Takie widoki tylko na The I.C.E.
Instagram = rzeczywistość
Przetrawienie wrażeń z wizyty na The I.C.E. zajęło mi kilka dni! Konkursy elegancji kojarzyły mi się do tej pory ze statycznymi pokazami w bardzo eleganckim otoczeniu. W 2019 roku w kalendarzu pojawiło się nowe wydarzenie z kompletnie innym podejściem. Patrząc na to, jak wygląda dzisiaj mam wrażenie, że „weszło z drzwiami” na scenę konkursów elegancji. Nie dość, że odbywa się zimą – co nie bardzo kojarzy się z aktywnym użytkowaniem klasyka, to jeszcze te unikalne pojazdy tam naprawdę dużo jeżdżą. Zachęcony relacją Piotrka z 2022 stwierdziłem, że bieżący rok to ten, kiedy muszę to zobaczyć.
Wymieniając się z przyjaciółmi wrażeniami po wydarzeniu jeden z nich stwierdził, że to chyba jedyne miejsce, w którym Instagram to faktycznie rzeczywistość. Coś w tym jest! Słoneczne St. Moritz samo w sobie jest już wyjątkowym miejscem, ale te dwa dni tamże przerosły moje oczekiwania. Malownicza lokalizacja, przepiękne auta, eleganccy odwiedzający, znane postacie ze świata motoryzacji, aktywna formuła wydarzenia – to wszystko złożyło się na bardzo udany przepis na dwa dni pełne wrażeń.
Konkurs The I.C.E.
Ponad 50 unikalnych klasyków było skategoryzowanych w pięciu klasach: Barchettas on the Lake, Open Wheels, Concept Cars and One Offs, Icons on Wheels oraz Racing Legends. Wydarzenie miało dwie główne części. Piątek był dniem z limitowanym dostępem, na który bilety sprzedały się raczej szybko. Wszystkie konkursowe pojazdy były swobodnie dostępne i można było także zamienić parę zdań z właścicielami.
Oczywistym jest, że auta prezentowane w trakcie tego wydarzenia to unikaty warte majątek. Niezależnie od tego na temat tych pojazdów można było rozmawiać swobodnie z właścicielami, którzy chętnie dzielili się zebraną wiedzą i ciekawostkami z ich historii.
Jednym z moich faworytów była Lancia Flavia Sport Corsa Zagato, która została zbudowana na wyścig Targa Florio w 1964 roku. Powstały dwa auta, z których do dzisiaj przetrwała tylko widoczna na zdjęciu sztuka. Co ciekawe, szczegóły jej historii nie były nigdzie dobrze udokumentowane, więc losy tego auta są odtwarzane na podstawie historycznych fotografii.
Kilka kroków obok właściciel Autobianchi Runabout Bertone odtwarzał oryginalne zdjęcie z katalogu Bertone z 1969 roku. Koncept zaprojektowany przez Marcello Gandiniego jako demonstracja małego, lekkiego auta z centralnie umieszczonym silnikiem i na bazie komponentów z Fiata 128. Powstał w czasie, kiedy studio Bertone pracowało nad następcą Fiata 850 Spider.
Obrót w lewo i mamy coś dla miłośników historii wierzgającego byka – Countach LP400S Seria III. Wyprodukowany dla samego Jean Claude’a Mimrana, który kupił Lamborghini w 1981 roku. Auto było wykorzystane jako samochód bezpieczeństwa w wyścigach F1 w Monaco w 1981 oraz 1982 roku.
Dwa dni to zdecydowanie za mało, aby poznać historie tych wszystkich pojazdów. Pozostaje lektura materiałów organizatora i dalsze zgłębianie wiedzy o tym, co się tam właściwie przewinęło.
W piątek wydarzenie miało bardziej statyczny charakter, konkursowe auta zrobiły tylko jedną rundkę honorową na koniec dnia. Dynamiczne pokazy w ciągu dnia zorganizowało za to Pagani, pokazując najnowszą Utopię Roadster oraz Maserati z najświeższą odsłoną GranCabrio. Premiera GranCabrio była poprzedzona pokazem łyżwiarstwa artystycznego, jakby jeszcze było za mało wrażeń.
Sobota to już święto klasyki w ruchu. Wszystkie (no prawie) auta wyjeżdżały na kilka sesji po zamarzniętym jeziorze. Niektórzy kierowcy używali swoich pojazdów zdecydowanie zgodnie z przeznaczeniem, a część traktowała przejazdy kompletnie turystycznie. Niezależnie od charakteru przejazdu podejrzewam, że to była duża część przebiegu, jakie te auta zrobią w trakcie roku 🙂
St. Moritz w trakcie The I.C.E.
W trakcie tych dni klimat miasta jest wyjątkowy. Odbywa się też wiele wydarzeń towarzyszących. Spacerując po ulicach zobaczysz zarówno najnowsze Ferrari 12 Cilindri, jak i spokojnie stojące w korku 512BB. Idąc przez miasto natknąłem się na najnowszy model Totem Automobili GT Electric, wokół którego trwało spotkanie dobrych znajomych. Wieczorem w centrum natrafiłem na kompletnie swobodnie zaparkowaną Alfę 8C 2300 na niemieckich numerach. Ciekawe, czy właściciel dotarł tu na kołach? Gdzieś mignęła mi Dallara Stradale Barchetta organizatorów wydarzenia Tutto Bene Hillclimb… Przyznam szczerze, że można się przebodźcować w trakcie tego weekendu. Klimat miasta w trakcie The ICE jest nie do podrobienia!
Jak się dostać na The I.C.E.?
Na koniec kilka wskazówek praktycznych. Wyjazd rezerwowałem wstępnie we wrześniu 2024. Data wydarzenia była już znana i bez problemu można było sobie znaleźć nocleg w jeszcze rozsądnej cenie. Udało mi się nocować w samym St. Moritz, co było bardzo wygodne i pozwoliło skorzystać z unikalnego klimatu, jaki się na te kilka dni stworzył w kurorcie, a nad jezioro docierać spacerem. Tegoroczna edycja była rekordowa pod kątem liczby odwiedzających i zakładam, że będzie się to jeszcze bardziej rozwijać. Jeśli chcesz skorzystać w pełni z tego wydarzenia, staraj się dostać na obydwa dni. O ile formuła się utrzyma, to w piątek jest szansa obejrzeć auta z bliska, a w sobotę już w akcji na jeziorze. Wtedy też nie obejrzysz ich dokładniej, bo rezydują już w parku zamkniętym niedostępnym dla odwiedzających.
Bilety w sobotę były sprzedawane bez problemu cały dzień, co powodowało jednak spore tłumy, a gastronomia zapewniona na terenie była mocno przeładowana. Zakładam, że ten element będzie dopracowany.
Czy The I.C.E. warto odwiedzać co roku? Nie jestem przekonany, że za każdym razem zapewni to tyle wrażeń. Zdecydowanie jednak warto zobaczyć to wydarzenie na żywo przynajmniej raz na kilka lat i przekonać się, jak bajkowy świat potrafimy nadal wykreować z mieszanki pasji, chęci do działania oraz przebogatej historii motoryzacji. Polecam!
Tekst i zdjęcia: Jakub Strzemżalski
Podziękowania dla Adama, który mi towarzyszył w trakcie wyprawy i Sebastiana za mobilizację do wyjazdu 🙂
No Comment