fbpx
Napisz do nas! redakcja@forzaitalia.pl

III Festiwal Nitów i Korozji

III Festiwal Nitów i Korozji

nity thumb

W sobotni poranek, 10 października, kierowcy warszawskich autobusów miejskich linii 170 zawracających na pętli Elsnerów przecierali oczy ze zdumienia. Na tym pustym na codzień placu, obok magazynów paliwowych Orlenu zgromadziło się niemal sto samochodów. I to jakich!

Zapewne tylko najstarsi stażem pracownicy MZA widzieli wcześniej w tym miejscu takie maszyny jak Wartburg 353 z klimatycznym kogutem TAXI na dachu, Wołga GAZ 24, Syrena i inne podobne rodzynki. Skąd więc takie nagromadzenie motoryzacyjnych niezwykłości w tym miejscu? Ano stąd, że było to miejsce startu III Festiwalu Nitów i Korozji – czyli niepoważnego rajdu pojazdów zabytkowych po ulicach Warszawy. Organizatorami tego nietypowego przedsięwzięcia była znana i lubiana grupa pasjonatów specyficznych przejawów motoryzacji, o uroczej nazwie Stado Baranów.

 Ponieważ tam, gdzie dzieje się coś ciekawego nie może zabraknąć ekipy naszego portalu, do udziału w rajdzie zgłosiły się dwie załogi broniące barw ForzaItalia.pl – Bartek Lichocki zasiadł na prawym fotelu VW Golfa Mk. I z 1976 należącego do zaprzyjaźnionego fotografa Kacpra Szczepańskiego, oraz Krzysztof Kubas pilotowany przez Piotra Kwaśniewskiego w Fiacie Panda pierwszej generacji. Formuła rajdu nie przewidywała prób sportowych – była to impreza o charakterze nawigacyjnym. Organizatorzy przygotowali itinerer prowadzący uczestników ściśle wyznaczoną trasą, na której porozmieszczane były przeróżne zadania do wykonania.
 Już sama przedrajdowa odprawa, prowadzona przez komandora rajdu z dachu VW Transportera T3 zapowiadała, że prawdopodbnie nie będzie łatwo, natomiast na pewno będzie wesoło, a momentami wręcz absurdalnie i złośliwie (ale w ten sympatyczny, lubiany przez nas sposób). Po wysłuchaniu wspaniałej mowy komandora, naklejeniu numerów startowych i ostatnich poprawkach w mechanice maszyn pierwsze pojazdy ustawiły się na starcie rajdu. Było na co popatrzeć! Oprócz wspomnianych na początku samochodów uwagę przyciągały Warszawy 223, 204 i 201, przepięknie zużyty Citroen 2CV, zagrzewający do boju syreną i kogutam FSO 125p Kombi – karetka pogotowia – wyciągnięty ze stodoły po kilkuletnim postoju (cudo!), ogromny Buick Skylark ’68, Moskwicz 408, Peugeot 404 czy Zaporożec ZAZ 968. Licznie stawili się też miłośnicy Garbusów i VW Transporterów, Trabantów, klasycznych już Mercedesów (W123, W107, czy W126), Fordów (Capri, Taunus, Granada, Escort Mk. II i Mk. III) oraz innych marek – nie sposób wymienić wszystkich. Stricte włoska motoryzacja reprezentowana była jedynie przez naszą Pandę, oraz Fiata Ritmo Abarth TC125. Sporo było za to samochodów o korzeniach włoskich, choć miejscu urodzenia dalekim od słonecznej Italii, a więc Polski Fiat 127p z  1973 roku, Zastava 1100 Mediteran, dwa Polskie Fiaty 126p z pierwszej serii i wyglądzie takim, jakby dzień wcześniej wyjechały z Polmozbytu i spora reprezentacja Polskich Fiatów 125p.

 Pierwsze kilometry trasy rajdu prowadziły przez zapomniane zakamarki Targówka Fabrycznego, gdzie organizatorzy przygotowali jeszcze stosunkowo łatwe pytania o numer rejestracyjny zaparkowanej w krzakach przyczepy N126, lokalizację Warszawskich Zakładów Telewizyjnych „Elemis” czy godziny otwarcia klubu abstynenckiego. Już na samym początku jednak, pojawiła się pułapka w postaci – proszę wybaczyć bezpośredni cytat ze strony organizatorów, ale moje nikczemne pióro nie jest w stanie oddać lepiej skali zjawiska – znak stop „w miejscu, gdzie ostatni pociąg przejechał gdy Leonid Breżniew całował Ericha Honeckera”. Oczywiście wiele załog zignorowało obowiązek bezwzględnego zatrzymania, jaki nakłada na kierujących pojazdami Prawo o Ruchu Drogowym, a w zaparkowanym nieopodal niepozornym samochodzie siedział tajemniczy ormowiec i notował w kapowniku numery łamiących przepisy załóg…
 Z biegiem czasu pytania stawały się coraz zabawniejsze i wybuchy niepohamowanej radości wstrząsały rajdowcami w kolejnych punktach. Bo czyż nie pięknym i nietuzinkowym pytaniem jest „jak ma na imię ta ulica?”. Odczytawszy jednak na tabliczce treści „ulica Trojanowska” nie mieliśmy wątpliwości, że prawidłową odpowiedzią jest „Izabela”. W miarę kolejnych kilometrów nawijanych na koła zawitaliśmy na Cmentarz Ł»ydowski na Bródnie, by po krótkim spacerze udać się dalej w stronę toru testowego FSO. Tam organizatorzy wykazali się wyjątkową podłością i złośliwością wywieszając na ogrodzeniu zdjęcia prototypów, z których należało wskazać te opracowane dla FSO Ł»erań. Nie byłoby może to takie trudne, gdyby nie popuścili wodzy swojej fantazji i nie skleili w Photoshopie kilku prototypów własnego pomysłu. Trzeba przyznać, że pomysły te były przednie, ale niestety nie za pochwałę inwencji twórczej punktowano to zadanie…

 Po przełknięciu gorzkiej pigułki jaką były braki własne w zakresie historii polskiej motoryzacji, wesoła kawalkada niecodziennych samochodów pomknęła dalej, by dowiedziawszy się po drodze, że działobitnię w forcie Jasińskiego odrestaurowało w czynie społecznym ZOMO, wylądować na Pradze. Tutaj, klucząc uliczkami Szmulowizny i Starej Pragi, szukaliśmy m.in. „anteny wojewódzkiej” i pozostałości po sklepie z częściami do samochodów „فADA, SAMARA, ALEKO, MOSKWICZ, OKA, TAVRIA”. Następnie przyszedł czas na przeprawę na drugą stronę Wisły, odwiedziny Powiśla, gdzie należało znaleźć parkującą obok szkoły głupią odmianę gimbusa. Po szybkim przelocie przez Śródmieście, kawalkada samochodów pomknęła na Wolę, gdzie wśród wielu zadań do wykonania, było m. in. Poszukiwanie idealnego Fiata Uno. Idealnego oczywiście w rozumieniu organizatorów, co oznaczało pojazd wrośnięty w ziemię od kilku lat, pokryty grubą warstwą kurzu, z imponującą korozją i zaczątkami plantacji mchu w niektórych zakamarkach. Trasa rajdu dawno już przekroczyła połowę, ale najtrudniejsze wciąż było przed nami. „Choinka nawigacyjna”, czyli wyjątkowo wredny sposób zapisu trasy, w kwadracie ulic Obozowej, Czorsztyńskiej, Deotymy i Prymasa Tysiąclecia to było coś, na czym nawet najwięksi twardziele łamali sobie zęby. Wyjątkowo dobrze schowany Citroen CX Leader, którego należało odnaleźć był i tak najłatwiejszym zadaniem tego etapu.

 Ci, którzy przebrnęli przez „choinkę”, po krótkich odwiedzinach na teranach Sekcji Jeździeckiej Legii Warszawa, Cmentarzu Tureckim oraz poszukiwaniach łamiącego się Poloneza Trucka i Renaulta 4CV schowanego na pierwszym piętrze salonu Renault, po kolei meldowali się na mecie. Tam organizatorzy przygotowali jeszcze konkurs elegancji. Oczywiście elegancji w rozumieniu dalekim od standardowego, za to dobrze korespondującym z całością imprezy. Zwycięzcą zostało wspomniane na wstępie FSO 125p – karetka pogotowia, drugie miejsce zajął Citroen 2CV „wcale nie za brawurowe przebicie opony na mecie a za efektowny wygląd”, natomiast trzecie Ford Taunus typu „Dziobak”. W klasyfikacji generalnej rajdu zwyciężył Kuba Niemcewicz na Volkswagenie 1300, na drugim miejscu uplasował się Piotr Janicki w Syrenie 104, a ostatnie miejsce na podium przypadło Grzegorzowi Frunckowskiemu zasiadającemu za kierownicą Moskwicza 408. Nasze redakcyjne załogi dojechały na miejscu dziesiątym (Kubas/Kwaśniewski) oraz 51-szym (Szczepański/Lichocki). Zwycięzcy generalki i konkursu elegancji odebrali efektowne puchary wykonane m. in. z pękniętego kolektora wydechowego od Land Rovera, czy też podnośnika samochodowego. Były też nagrody rzeczowe – radioodbiornik Unitra „Taraban”, wosk „Auto Pudding” prod. RFN, niemal trzydziestoletni, czechosłowacki płyn hamulcowy i wiele innych niezbędnych każdemu automobiliście gadżetów.

 Imprezę bezwględnie i bezapelacyjnie zaliczamy do bardzo udanych. Pomimo jej nieco żartobliwego charakteru podkreślić należy profesjonalne przygotowanie, doskonale dobraną trasę pozwalającą zwiedzić tajemnicze i nieznane wielu zakamarki Warszawy, a także fantastyczny klimat całości. Mamy tylko nadzieję, że na IV Festiwalu Nitów i Korozji pojawi się więcej pojazdów o włoskim rodowodzie. A więc właściciele Autobianchi, Innocenti, Fiatów, Lancii, Alfa Romeo, Ferrari, Maserati i innych maszyn rodem ze słonecznej Italii rezerwujcie wolną sobotę w październiku 2010. Nie pożałujecie!

Tekst: Krzysztof Kubas
Zdjęcia: Kacper Szczepański

Więcej zdjęć w naszej galerii

Previous post
Wyprawa do Turynu 2010
Next post
Abarth Race Day

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

*

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Back
SHARE

III Festiwal Nitów i Korozji