Kiedyś to było lepiej. Jedzenie było smaczniejsze, a sprzęt AGD bardziej niezawodny. Teraz już takich nie robią. – prawie każdemu zdarza się wypowiedzieć podobną sentencję. Tyczy się ona nie tylko wspomnianych produktów spożywczych czy urządzeń, ale też oczywiście pojazdów. Kiedyś samochody angażowały kierowcę w prowadzenie, nie mamiły go żadnymi systemami… teraz już takich nie robią.
Okazuje się jednak, że robią! Jazda Abarthem 695 Rivale pozwala przenieść się do lat dziewięćdziesiątych, lub nawet wcześniej. Z czego wynika taki wniosek? Przecież pięćsetka w tej wersji prezentuje się bardzo współcześnie!
Wygląd jest tym, o czym najczęściej mówi się w kontekście wersji Rivale. Została ona teoretycznie opracowana we współpracy z legendarnym włoskim producentem łodzi motorowych – firmą Riva. Deskę rozdzielczą wykończono drewnem, które jest stosowane jako pokrycie pokładów. Taką informację można znaleźć w folderach. Na ile to drewno zostało faktycznie zrobione z drewna, to już inna kwestia.
Niebagatelną cechą tego samochodu jest też sposób jego malowania. Użyto tu dwóch odcieni niebieskiego, a granicę między kolorami podkreślono dodatkową kreską. Ma to przypominać linię horyzontu widzianą z pokładu łodzi. Teoretycznie. Ważne jest to, że na żywo Abarth Rivale wygląda zjawiskowo. Dopełnieniem całości są opracowane specjalnie do tego modelu felgi.
Zdecydowanie nie jest to samochód dla osób dyskretnych i chcących schować się w tłumie. Spektakularny wygląd, otwierany dach, a gdyby tego było mało… wydech sygnowany przez Akrapović. Trzeba przyznać, że ma sporo do powiedzenia, a nawet do wykrzyczenia. Samochód brzmi rasowo zarówno na biegu jałowym, podczas przyspieszania, jak i redukcji.
Pod maską znajduje się silnik o mocy podniesionej do 180 KM. Jeśli wziąć pod uwagę, o jak małym i lekkim samochodzie mówimy, można przypuszczać, że emocji nie zabraknie. Tak też faktycznie się dzieje. Nie da się jednak nie zauważyć, że podwozie tego samochodu było zaprojektowane z myślą o Pandzie i zwykłej 500. Czy można mocno wcisnąć gaz bez trzymania kierownicy? Zdecydowanie nie! Od razu wylądujemy w przydrożnym rowie. Nie ma mowy o tym, żeby prowadzić niedbale jedną ręką, a drugą skrolować sobie fejsika na telefonie. Obie ręce cały czas mocno trzymają kierownicę. Nerwowa reakcja na wciśnięcie gazu oraz koleiny powodują, że nie można pozwolić sobie na chwilę nieuwagi.
W większości nowoczesnych samochodów kierowca jest mocno odizolowany od drogi i procesu prowadzenia. Nawet przy bardzo wysokich prędkościach we wnętrzu jest cicho, a na kierownicę nie są przenoszone jakiekolwiek informacje o tym, co dzieje się aktualnie z kołami. W takich warunkach łatwo stracić koncentrację. Fałszywe poczucie bezpieczeństwa wspiera też świadomość, że w pojeździe zamontowano szereg systemów, które na pewno, w razie czego, zareagują i same ochronią przed wypadkiem. To wszystko jest mocno złudne. Żadna elektronika ani jakakolwiek konstrukcja zawieszenia nie zastąpi kierowcy skupionego wyłączenie na prowadzeniu. W Abarthcie nie można sobie pozwolić na chwilę rozproszenia – tutaj naprawdę można poczuć ducha dawnej motoryzacji.
Testowany przez nas samochód wyposażony był w zautomatyzowaną skrzynię biegów. Nie automatyczną, ale zautomatyzowaną. Brzmi to podobnie, ale dla kierowcy okazuje się mieć bardzo duże znaczenie. Przekładnia tego typu zbudowana jest tak, jak manualna. Nie ma tu też znanego z tradycyjnych automatów konwertera – zastosowano normalne sprzęgło. Za jego obsługę odpowiada siłownik. Rozwiązanie to wymaga dość specyficznej techniki jazdy: podczas zmiany biegów należy ująć gazu – tak jak w manualu. Jeśli tego nie zrobimy, zaowocuje to nieprzyjemnym szarpnięciem. Powoduje to, że jazda w trybie automatycznym jest najczęściej nie do zniesienia, a biegi należy zawsze zmieniać łopatkami przy kierownicy. Wymaga to jednak przyzwyczajenia: biegi zmieniane jak w automacie, ale z ujęciem gazu jak w manualu. Radzimy dwa razy pomyśleć przed wydaniem 5000 zł na takie rozwiązanie.
Zwykłe odmiany Fiata 500 idealnie nadają się do jazdy po mieście. Niestety Rivale spisuje się w tej roli trochę gorzej. Związane jest to z bardzo dużym promieniem zawracania. Pomimo małych rozmiarów wcale nie jest to zwrotny samochód. W manewrowaniu przeszkadza też to, że nie ma tu typowego dla większości skrzyń automatycznych trybu pełzania.
Może więc Rivale dobrze spisuje się w trasie? Na autostradzie mocy zdecydowanie nie brakuje. Można by bez problemu zadomowić się na lewym pasie, gdyby tylko… nie było tak głośno. Rasowe brzmienie wydechu Akrapović cieszy na postoju i podczas zabawy, ale w trasie potrafi zmęczyć. Muzyki z sygnowanego przez Beats systemu audio można słuchać raczej tylko na postoju, lub podczas spokojnego cruzingu.
Gdzie więc Abarth spisuje się najlepiej? Prowadzenie tego samochodu po zakrętach na pozamiejskich drogach jest wielką przyjemnością. W takich okolicznościach dobrze spisuje się zmiana biegów łopatkami przy kierownicy. Cieszy też znakomita praca wielotłoczkowych hamulców Brembo. Zdecydowanie nie jest to samochód uniwersalny. Zarówno w mieście, jak i na trasie, wiele jego cech może być mocno uciążliwych. Traktowany jednak odpowiednio, czyli do zabawy, może odwdzięczyć się bardzo dużym uśmiechem na twarzy kierowcy.
Tekst i zdjęcia: Piotr Krasiński (Fotopatologia.pl)
No Comment