Przestarzałe multimedia, słabe materiały we wnętrzu czy brak dotykowego ekranu – takie zarzuty powtarzały się w większości testów dotychczasowych modeli Stelvio i Giulii. Alfa Romeo wzięła sobie te uwagi do serca i prezentując ich unowocześnione wcielenie, postanowiła głównie skupić się właśnie na tych cechach. Czy faktycznie widać i czuć poprawę? Odpowiadamy w dalszej części tekstu.
Co w Giulii i Stelvio było najlepsze i jakie cechy dawały im przewagę nad konkurencją? Prowadzenie, układ kierowniczy, skrzynia biegów i napędy. Czy coś tu poprawiono? Nie, bo też nie trzeba było. Chyba nawet najwięksi sceptycy włoskiej motoryzacji nie potrafili się w tych dziedzinach do niczego konstruktywnie przyczepić. Nie wprowadzono też żadnych zmian w gamie silnikowej. Czy to źle? Nie. Nigdy nie mieliśmy jakichś specjalnych uwag do silników montowanych w tych modelach.
Gdzie więc należy szukać zmian? Zacznijmy może od asystentów kierowcy. W starszych rocznikach do dyspozycji był tylko aktywny tempomat – bzyczek informujący o zjeżdżaniu z pasa ruchu i komunikat o ryzyku kolizji. Jak na dzisiejsze czasy to bardzo mało.
W modelach 2020 Alfa Romeo chwali się wprowadzeniem autonomii trzeciego stopnia. Słysząc o autonomii od razu widzimy samochód, którego kierowca może zdjąć ręce z kierownicy i choć przez kilka sekund zająć się czymś innym – ustawieniem nawigacji czy podaniem dziecku picia. Czy to tak działa w nowych Alfach? Nie!
Do dyspozycji kierowcy są dwa systemy: Traffic Jam Assist i Highway Assist. Oba działają bardzo podobnie, ale ten pierwszy podczas jazdy w mieście z prędkością do 65 km/h, a ten drugi na drogach szybkiego ruchu do 145 km/h.
Zamontowane w samochodzie czujniki i kamery śledzą przebieg pasów ruchu oraz położenie innych pojazdów i same potrafią skręcać oraz hamować. Długo w redakcji dyskutowaliśmy o ich działaniu. Czy można im ufać i czy w ogóle są potrzebne?
Po pierwsze samochód ma bardzo często problem z wykryciem linii – nawet w słoneczny dzień. Skutkuje to ciągłymi komunikatami na wyświetlaczu z informacjami o włączeniu lub wyłączeniu tej funkcjonalności. Na pewno nie zwiększa to zaufania do jego działania. Zdjęcie rąk z kierownicy już po kilku sekundach skutkuje uruchomieniem alarmu i… wyłączeniem systemu. Czy ma to zatem jakiś sens?
Tak, ale pod warunkiem, że kierowca cały czas będzie nową Giulią lub Stelvio kierować w sposób taki, jak samochodem bez tych systemów. Jeśli z jakiś powodów kierujący straci przez chwilę koncentrację, te systemy faktycznie są w stanie uchronić przed wypadkiem. Dobrą ich cechą jest to, że nie starają się utrzymać samochodu cały czas na środku pasa, tylko interweniują dopiero wtedy, gdy jest to koniecznie. Dzięki temu można je mieć cały czas włączone i nie będą denerwować swoimi zbyt częstymi interwencjami, jak to dzieje się czasem w samochodach innych marek.
Zostawmy już asystentów i przejdźmy do kolejnych tematów – a jest się z czego cieszyć! Giulia i Stelvio wreszcie otrzymały ekran dotykowy! Brawo! Na szczęście urządzenie zostało w tym miejscu gdzie było, więc nadal jest bardzo elegancko wkomponowane w deskę rozdzielczą. Dziękujmy projektantom Alfy, że nie zdecydowali się na wstawienie jakże modnego, sterczącego z deski rozdzielczej tabletu. Może i ekran nie zachwyca swoimi rozmiarami, ale przynajmniej ładnie współgra z resztą wnętrza. Cieszymy się.
To, co jest na nim wyświetlane, również zostało zrobione od nowa i wygląda współcześnie. Gadżety w naszej nowej Alfie raczej nie oczarują znajomych jeżdżących nowymi BMW czy Audi, ale przynajmniej wreszcie nie ma się czego wstydzić. Informacje prezentowane są w postaci widgetów, których kolejność i częściowo zawartość można dostosować do swoich upodobań. Działa to całkiem sprawnie. Dostępne są oczywiście też CarPlay i Android Auto, więc jesteśmy zadowoleni.
Alfa chwali się też, że podczas liftingu znacznie polepszono jakość materiałów we wnętrzu. Przyznamy, że raczej nigdy nie odczuwaliśmy potrzeby narzekania na ten aspekt, ale skoro może być lepiej, to tylko się cieszyć. Modyfikacji uległ po pierwsze układ elementów sterowania na tunelu między fotelami. Wybierak biegów został zaprojektowany od nowa i ładnie obszyty skórą. Jego podstawę bardzo estetycznie ozdobiono wstawką z kolorami włoskiej flagi. Zmiany nie są wielkie, ale faktycznie na plus.
Małe modyfikacje nastąpiły też na kierownicy, poprawiono także wygłuszenie. Choć Alfa specjalnie się tym nie chwali, dodano też układ elektronicznie podbijający brzmienie silnika. Jeździliśmy wersją Veloce z 280-konnym silnikiem pod maską i przyznajemy, że wrażenia odsłuchowe były bardzo przyjemne. Pozostaje jednak wątpliwość, czy na dłuższą metę nie lepiej cieszyć się ciszą niż sztucznie głośniejszym warczeniem silnika? To już każdy musi rozważyć sam.
Nasze wrażenia dotyczące liftingu Giulii i Stelvio opisaliśmy na podstawie jazdy obydwoma modelami w wersji Veloce z identycznymi układami napędowymi – cztery cylindry, dwa litry, 280 KM i napęd Q4. Taka konfiguracja zapewnia wyśmienite wrażenia z jazdy w przypadku obu modeli. Nad prowadzeniem Giulii rozpływaliśmy się już przy poprzednich kontaktach z tym modelem, a Stelvio poświęcimy osobny artykuł.
W modelach 2020 poprawiono faktycznie to, co tego wymagało, a to co było dobre pozostało bez zmian. Dzięki temu cały czas możemy cieszyć się z jazdy fantastycznie prowadzącym się samochodem wyposażonym w unikalny układ kierowniczy i cudowną skrzynię biegów, ale jednocześnie nie trzeba wystawiać swojej cierpliwości na próbę podczas obsługi archaicznych multimediów. Mimo wszystko poprawione Giulia i Stelvio to nadal wybór dla kierowców, których bardziej interesuje wyczucie balansu pojazdu w zakręcie, niż liczba i przekątna ekranów na desce rozdzielczej.
Tekst i zdjęcia: Piotr Krasiński (Fotopatologia.pl)
No Comment