Trzeci oficjalny wyścig długodystansowy w Le Mans Ultimate przyniósł fanom emocje na miarę prawdziwej rywalizacji endurance. Dwie ekipy ForzaItalia.pl eRacing – #500 (Maciej Czachura i Łukasz Strupiechowski) oraz #501 (Maciej Bączkiewicz i Lucjan Próchnica) – wystartowały w najwyższym splicie w dwóch Lamborghini SC63 w barwach tricolore, mierząc się z rywalami, deszczem i własnymi błędami. Po ponad sześciu godzinach jazdy w zmiennych warunkach pogodowych, ich walka zakończyła się na najniższym podium dla #501, choć tempo i determinacja mogły spokojnie dać drugie miejsce. Druga drużyna #500 dojechała na P7, pomimo obiecującego tempa i perspektywy na awans.
Trudne kwalifikacje i mocny start
W kwalifikacjach obie ekipy ForzaItalia.pl eRacing uplasowały się w środku stawki – #501 z czasem 1:29.526 zajęło siódme miejsce, a #500 z wynikiem 1:29.700 – dziewiąte. Dla porównania, lider przejechał pętlę toru Fuji w 1:28.694. Zapowiadał się więc wyścig pełen strategii i cierpliwości – tym bardziej, że prognozy wskazywały na opady deszczu, które mogły odwrócić losy rywalizacji. Start przebiegł imponująco dla ekipy #501 – Lucjan Próchnica po pierwszym zakręcie awansował o trzy pozycje, wskakując na P4. Niestety, nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Zespół #500 zaliczył kontakt w T2 – zbyt optymistyczne hamowanie skończyło się najechaniem na tył Astona Martina Valkyrie, co zdestabilizowało brytyjski pojazd, który niczym jak pocisk uderzył SC63, doprowadzając do dość rozległych uskodzeń i wymuszając 40-sekundowe naprawy. Jeszcze więcej pecha miał Glickenhaus SCG 007, który uciekł na pobocze po wspomnianym incydencie i stracił panowanie nad autem próbując powrócić na tor. Ogromne uszkodzenia wymusiły zjazd do alei serwisowej, której już nie opuścili.
Kolizje, chaos i heroiczne odrabianie strat
Tymczasem Próchnica w #501 nie cieszył się długo czwartym miejscem. Kierowca Isotty Fraschini opóźnił hamowanie i uderzył w SC63 przywdzianym w tricolore, posyłając polski zespół z powrotem na P7. Uszkodzenia przedniego i tylnego skrzydła oraz zużyte opony pogorszyły balans auta, a strata wyniosła około 6 sekund na nieszczęsnym okrążeniu. Mimo to Lucjan nie odpuścił. Wykorzystując zamieszanie w stawce, odzyskał trzy pozycje na okrążeniu dziewiątym i powrócił na P4. Po pit stopie znalazł się tuż za Ferrari 499P, a walka o podium rozegrała się na żyletki. Dwa zakręty bok w bok wystarczyły, by Lamborghini SC63 #501 wysunęło się na trzecie miejsce.
Taktyczna wojna i walka o podium
Jeszcze przed końcem double stintu ekipa #501 awansowała na P2. Różnice między zespołami LMDh były spore – po trzech godzinach rywalizacji Próchnica i Bączkiewicz dublowali hipersamochód na czwartej pozycji, praktycznie gwarantując sobie podium. Pogoda jednak postanowiła dorzucić własny scenariusz. Zmienne warunki na torze Fuji zniwelowały różnice w strategii – większość zespołów zdecydowała się na podobne kroki taktyczne. Dopiero w końcówce, gdy zostało półtorej godziny, oba Lamborghini SC63 postanowiły wydłużyć stinty na mokrej mieszance, oszczędzając jeden postój.
O krok od sukcesu
Plan mógł przynieść spektakularny efekt, gdyby nie błędy na ostatnim double stincie Lucjana. Powolny wyjazd z alei serwisowej, drobny spin (na szczęście bez uszkodzeń), o jedno okrążenie spóźniony pit stop oraz kontakt z rywalem, który najechał na tył SC63, kosztowały ekipę #501 aż 20 sekund – wystarczająco dużo, by pogrzebać szanse na P2. Można więc powiedzieć, że tempo było przyzwoite, zabrakło tylko odrobiny szczęścia i chłodnej głowy w końcówce.
Statystyki, które mówią wszystko
W zespole #500 Maciej Czachura wykręcił najszybsze okrążenie 1:31.027 przy średnim tempie 1:38.098 i consistency 95,86% po przejechaniu 123 okrążeń w 3 godziny i 21 minut. Łukasz Strupiechowski dorzucił 93 okrążenia w 2 godziny i 36 minut, uzyskując 1:31.339 jako najlepsze kółko, średnie tempo 1:37.670 i consistency 95,05%. Z kolei w #501 Lucjan Próchnica osiągnął 1:30.513, a Maciej Bączkiewicz – 1:30.750. Próchnica przejechał 138 okrążeń w 3 godziny i 41 minut ze średnim tempem 1:36.081 i consistency 95,64%. Bączkiewicz spędził za kierownicą 2 godziny i 17 minut, pokonując 81 okrążeń ze średnim tempem 1:38.185 i najwyższym consistency w zespole – 96,32%. Trzy najwyżej sklasyfikowane samochody LMDh przejechały 219 okrążen, trzy kolejne – 217. SC63 z nuerem #501 ukończyło rywalizację na siódmej pozycji, po pokonaniu 216 okrążeń, co tylko dowodzi temu, że mieli raczej dość nudny wyścig. Średnia prędkość na dystansie całego wyścigu dla Lamborghini SC63 #501 wyniosła 180,83 km/h – czyli w 6 godzin, minutę i 47 sekund Bączkiewicz i Próchnica pokonali nieco ponad 1090 kilometrów, wliczając w to wszystkie pit stopy i jazdę w deszczowych warunkach.
Podsumowanie
Mimo że P2 ostatecznie wymknęło się z rąk, ekipy ForzaItalia.pl eRacing po raz kolejny udowodniła, że potrafi walczyć w czubie stawki w splicie pierwszym. Zmienna pogoda, błędy rywali i intensywne tempo sprawiły, że wyścig na Fuji był pełen dramaturgii. Gdyby nie kilka drobnych potknięć, polskie Lamborghini SC63 we włoskich barwach tricolore mogło stanąć na drugim stopniu podium. Drużyna ForzaItalia.pl eRacing jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, wyczekując na następny wyścig długodystansowy, który najprawdopodobniej może rozegrać się w Bahrajnie, zgodnie z kalendarzem FIA World Endurance Championship, gdzie dwie ekipy Ferrari walczą o utrzymanie P1 i P2 w klasyfikacji zespołowej.
Wypowiedzi kierowców
Maciej Bączkiewicz:
Kwalifikacje zakończyliśmy na P7, ale po ułańskiej szarzy Lucjana awansowaliśmy na P4, a następnie na P2 i na niej utrzymywaliśmy się w środkowej części wyścigu. Przejąłem auto po około dwóch godzinach i mój przejazd trwal ponad dwie godziny. W pierwszej godzinie mojego stintu tempo było dobre w suchych warunkach i przy delikatnych opadach byłem w stanie utrzymać P2, a nawet zwiększać trochę przewagę. Problemy pojawiły się przy najmocniejszych opadach tego wyścigu i najbardziej mokrej nawierzchni. Nie byłem wtedy w stanie utrzymać tempa ekipy BMW jadącej za nami, przez co spadliśmy na P3. Na około godzinę i 45 minut do końca, auto przejął Lucjan. Warunki sie poprawiły. Pojawił sie nawet cień naidzei, że jesli przeciągniemy stint na oponach mokrych i zaoszczędzimy w ten sposób jeden pitstop, pozwoli nam to awansować na P2, ale niestety nie udało się i skończyliśmy na P3.
Lucjan Próchnica:
Pierwszy double stint był bardzo udany. Już po T1 awansowaliśmy na P4. Gdzieś tam po drodze straciliśmy parę pozycji po tym, jak rywal nas obrócił. Ale konsekwentna jazda i unikanie błędów zaowocowało awansem na P2 i budowaniem przewagi nad P3. Jedyny większy błąd, jaki popełniłem, zakończył się ostrą kontrą na wyjściu z T1 i utratą 3 sekund. Raz też niefortunnie przydzwoniłem w GT3 przed sobą na dohamowaniu do szykany. Tempo było przyzwoite, trzymałem się godnie P1, utrzymując stratę około 13 sekund. W najgorszym momencie strata urosła do 18 sekund, ale pod koniec stintu zmalała znowu do okolic 13 sekund. Gorzej wyglądały ostatnie dwa stinty – najpierw spóźniony wyjazd z alei serwisowej, później spin bez uszkodzeń i ponownie jedno kółko wokół własnej osi po uderzeniu samochodu na P4, które miało stratę ponad okrażenia do nas. Podsumowując: mam mieszane odczucia. Po starcie z P7 była radość z awansu na P3, ale widząc realną szansę na P2, na tyle oswoiłem się z myślą o dowiezeniu takiego wyniku, że P3 na mecie było słodko-gorzkie… Doszły mnie słuchy, że „Fartest Driver of the Race” został Bąku. Gratuluję!
Autor: Tomasz Nowak
Zdjęcia: Materiały prasowe
No Comment