„Jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym„. Zdanie Winstona Churchilla, wypowiedziane po rozstrzygnięciu Bitwy o Anglię, trzeba nieco sparafrazować, by pasowało do historii Alfa Romeo. Nigdy wcześniej jeden człowiek nie uczynił dla niej tak wiele w tak krótkim czasie. Ugo Sivocci związany był z firmą mediolańską przez niecałe trzy lata. W tym czasie wzbogacił Casa di Portello o dwie wartości, które dziś kojarzą się z Alfą nierozerwalnie: o Enzo Ferrariego, założyciela legendarnej stajni wyścigowej Scuderia Ferrari, i o symbol czterolistnej koniczynki, czyli quadrifoglio.
Krótko po pierwszej wojnie Sivocci pracował w Mediolanie, w małym zakładzie C.M.N., budującym ciągniki artyleryjskie z napędem na cztery koła. Nieco wcześniej odkrył w sobie pasję do kolarstwa i razem z bratem Alfredo zaczął brać udział w wyścigach rowerowych. Wkrótce potem zrozumiał, że znacznie bardziej fascynuje go motoryzacja, a szczególnie sport samochodowy. I choć profil działalności C.M.N. poszerzył się w tym czasie o montaż silników do starych podwozi firmy Isotta-Fraschini, pozostałych z przedwojennych zapasów, a nawet planowano rozpoczęcie samodzielnej produkcji samochodów, jednak praca w Costruzioni Meccaniche Nazionali nie pozwalała Sivocciemu na realizację zamiłowań. Ale słusznie wyczuwał, że w Mediolanie kształtuje się silne środowisko ludzi o pokrewnych mu zainteresowaniach. Powstawał ferment, z którego już niedługo miały się wyłonić zjawiska niezwykłe. Właśnie w tym mieście należało być i uczestniczyć w wydarzeniach – tego był pewien.
Ugo Sivocci (w „firmowej” bluzie) i Antonio Ascari (z butelką wina)
W 1919 r. zadebiutował jako kierowca wyścigowy-amator. Towarzystwo młodych ludzi dyskutujących o silnikach, samochodach i sporcie zwykło się spotykać w barze Vittorio Emmanuele. Bywał tam także, podczas swych wizyt w Mediolanie, młody Enzo Ferrari i w ten sposób doszło do jego spotkania z Sivoccim. Znajomość szybko przerodziła się w prawdziwą przyjaźń. Ferrari pracował w tym czasie w Turynie, w zakładzie robiącym podwozia samochodowe z pozostałych po wojnie materiałów do konstrukcji lekkich platform ciężarowych. Jego zadaniem było testowanie gotowych podwozi i odstawianie ich do mediolańskiej firmy nadwoziowej, budującej na ich bazie eleganckie samochody. Przy okazji każdego przyjazdu Enzo pojawiał się w barze Vittorio Emmanuele i prowadził z Ugo długie rozmowy o samochodach i wyścigach. Obaj mieli już za sobą udział w pierwszych imprezach; Ferrari zwrócił na siebie uwagę udanym startem w wyścigu górskim Parma – Poggio di Berceto. W 1919 r. wspólnie wybrali się na prestiżowy Targa Florio – Ferrari zajął w nim 9 miejsce. Za którymś razem Sivocci zaprowadził Enza na koniec ulicy Vallazze, gdzie mieściła się jego firma. Zachęcał go do przeniesienia się z Turynu do Mediolanu i podjęcia zawodu kierowcy testowego, a w przyszłości także wyścigowego – C.M.N. właśnie zaczynała produkować samochody. Co prawda w tym okresie Ferrari nie był jeszcze pewien, czy chce się sam ścigać, czy raczej zostać szefem teamu i organizować przygotowanie samochodów do sportu, ale przekonała go siła przyciągania środowiska mediolańskiego. Przeniósł się do stolicy Lombardii, tyle, że zamiast z C.M.N., zaczął współpracę jako kierowca wyścigowy z Alfa Romeo. W XI Targa Florio w październiku 1920 r. wystartował już na Alfie, zajmując drugie miejsce. Zaraz po pierwszych doświadczeniach w Portello ściągnął tam także Sivocciego.
Targa Florio 1921. Od lewej: Giorgio Rimini, Maria Antonietta d’Avanzo, nn, Antonio Ascari i Ugo Sivocci (z goglami w dłoniach).
W rok później w sycylijskim wyścigu pokazał się z dobrej strony już cały fabryczny zespół Alfa Romeo: Campari, Sivocci i Ferrari (odpowiednio 3, 4 i 5 miejsce). Jest faktem, że to Ferrari jako pierwszy związał się z Alfą i to on sprowadził tam Sivocciego, a jednak historia tych kilku lat dowodzi, że to Sivocci pozyskał Enza z kręgu turyńskiego do obozu Mediolańczyków i dalsza historia Scuderia Ferrari, okresu największych triumfów Portello, a później także powstania firmy Ferrari w Maranello, ma swój początek w przyjaźni tych dwóch ludzi.
***
Quadrifoglio Verde, czyli zielona, czterolistna koniczynka, symbol szczęścia i sukcesu, kojarzy się z Alfa Romeo równie silnie, jak Cavallino Rampante – czarny konik stający dęba – z Ferrari. Wizerunek Quadrifoglio, najczęściej w białym trójkątnym lub rzadziej romboidalnym polu, widniał w latach 70-tych na wyścigowych Tipo 33, dekadę wcześniej na niezrównanych, torowych GTA, w latach mistrzowskich tytułów Fariny i Fangio na ich jednomiejscowych 158 i 159, a przed wojną na prawie wszystkich Alfach wystawianych do wyścigów, czy to przez Scuderia Ferrari, czy przez Alfa Corse. Dokumentują to archiwalne zdjęcia i oryginalne pojazdy, zachowane m.in. w muzeum firmy w Arese. Ale pierwszą Alfa Romeo ozdobioną tym symbolem powodzenia była RL TF Sivocciego, samochód, na którym zwyciężył w morderczym wyścigu drogowym Targa Florio.
15.04 1923. Ugo Sivocci na Alfa Romeo RL TF (3.2) jedzie po zwycięstwo w XIV Targa Florio.
Działo się to w dwunastym roku uczestnictwa Alfy w wyścigach. Kierowcy z tego okresu, Franchini, Ronzoni, Campari, Ascari, Ramponi i Fracassi, odnosili stopniowo coraz większe lokalne sukcesy, szczególnie na przygotowanym do sportu modelu 40-60 HP. Campari i Ferrari wyróżnili się w Parma-Berceto, ale na prawdziwe, wielkie zwycięstwa wciąż trzeba było czekać. Trzy pierwsze miejsca na Mugello, 3, 4 i 5 w Targa Florio – czuło się, że sukcesy już nadchodzą. W 1923 r. do Targa Florio wystawione zostały nowe Alfa Romeo RL TF. Sivocci dodatkowo pomógł swemu szczęściu, umieszczając na osłonie silnika, tuż przy chłodnicy, talizman w postaci czterolistnej koniczyny na białym tle. Po wielkim zwycięstwie (pierwsze miejsce zajął Sivocci, drugie Antonio Ascari, czwarte Giulio Masetti) Giuseppe Merosi zadecydował, że znak koniczynki namalowany zostanie na wszystkich wyścigówkach zespołu. Dla tej trójki był laurem triumfu, Campari i Ferrari, którzy nie dojechali tym razem do mety, mieli go traktować jako amulet na przyszłość. A potem stało się to tradycją. I chociaż koniczynka pojawiała się na samochodach już wcześniej (jeszcze przed powstaniem firmy ALFA, emaliowane plakietki z tym znakiem w złotym otoku nakładane były na chłodnice francuskich samochodów Brazier, odnoszących sukcesy w Pucharze Gordon Bennetta), to od czasów Sivocciego jest to zawsze i tylko Quadrifoglio – znak bojowy Alfa Romeo.
***
W kilka miesięcy później Sivocci trenował przed Grand Prix Włoch na oddanym do użytku rok wcześniej torze Monza. Prowadził nowy model Alfy, skonstruowaną przez Merosiego 8dwulitrową, ponad stukonną G.P.R. (później nazywaną P1). Quadrifoglio zamierzano namalować przed właściwym startem; podczas jazd testowych Sivocci nie miał swojego talizmanu. Wóz wyleciał z trasy na najniebezpieczniejszym zakręcie, tym samym, na którym w 32 lata później zginął Alberto Ascari, syn Antonia. Sivocci nie przeżył wypadku. Był pierwszym z całego szeregu wielkich kierowców wyścigowych – tragicznych ofiar Monzy.
Zespół Alfa Romeo przed Gran Premio d’Italia (wrzesień 1923, Monza). W samochodach siedzą Antonio Ascari (nr 6), Ugo Sivocci (nr 17) i Giuseppe Campari (nr 12); wśród stojących m.in. Enzo Ferrari. Ugo Sivocci zginął podczas prób przed wyścigiem; zespół wycofał się na znak żałoby, a włoski świat wyścigowy na zawsze wycofał z użycia numer startowy 17.
Alfa Romeo G.P.R. wywożona z toru Monza po śmiertelnym wypadku Sivocciego.
1 Comment
Grazie per questo articolo, che contribuisce a mantenere vivo il ricordo di questo grande campione dell’automobilismo.