Michael Leiters, dyrektor ds. technologii w Ferrari, w rozmowie z Top Gear powiedział, że coraz ostrzejsze przepisy dotyczące emisji zanieczyszczeń wraz z regulacjami hałasu, mogą być ciężkie do sprostania dla silników V12. Nie oznacza to jednak, że firma z Maranello tak łatwo zrezygnuje z tego typu jednostek, mimo że już korzysta z V8 twin-turbo.
W najnowszej publikacji dyrektor Ferrari zapewnia, że dokona wszelkich starań, by silniki V12 pozostały w ofercie. Oznacza to, że marka musi nie tylko spełnić nowe przepisy Euro 6, ale także regulacje obowiązujące w USA i Chinach, co jeszcze bardziej komplikuje sprawę. Dwunastocylindrowe jednostki nie znikną z dnia na dzień. Ferrari dysponuje bowiem odpowiednimi pieniędzmi, wiedzą, a także motywacją, o czym świadczą słowa Michaela:
Wolnossące silniki V12 są zaprzeczeniem idei downsizignu i w mojej ocenie nie mają one sensu jako element układu hybrydowego. Mamy zamiar walczyć o V12. Zrobimy wszystko co konieczne, by wciąż napędzały nasze samochody, ponieważ stanowią jeden z fundamentów marki. Nie widzę uzasadnienia dla hybrydowego układu opartego o V12. Jeśli chcesz uzyskać jak najwyższą efektywność w przypadku zelektryfikowanego napędu, musisz pójść w stronę downsizignu – inaczej to nie ma sensu. LaFerrari to przykład elektryfikacji pod kątem osiągów. W przyszłości będziemy musieli jeszcze więcej uwagi ukierunkować na kwestię emisji.
Przepisy w zakresie hałasu są dość nowe i weszły w życie z początkiem 2018 roku. Ściślej niż wcześniej określają nie tylko poziom hałasu wytwarzanego przez pojazd, ale także warunków, w jakich należy dokonywać pomiarów. Ferrari nie jest jedyną marką, która wyraża swoje obawy. Na temat niepewnej przyszłości V12-stek wypowiedzieli się m.in. Lamborghini i Mercedes-AMG.
Najwyższym odsetkiem zamówień Ferrari z silnikiem V12 może pochwalić się region Bliskiego Wschodu. Właśnie na tamtejszym rynku marka z koniem w logo niedawno świętowała swoje 25-lecie obecności.
Autor: Tomasz Nowak
Zdjęcia: Materiały prasowe
No Comment