Relacje towarzyszące kolejnym edycjom targów Autonostalgia mają najczęściej podobny charakter – kończą się rozważaniami, czy w kolejnym roku pojawi się coś nowego i uda się imprezie jakoś rozwinąć? Tym razem taka nowość rzeczywiście się pojawiła. Ale czy po odświeżonej edycji 2018 można patrzeć w przyszłość z większym optymizmem? Chyba niestety nie.
Autonostalgia 2018 bardzo znacznie różniła się od poprzednich. Po pierwsze zmieniono termin jej organizacji. Ten dotychczasowy pozostawiono bezpardonowo rozpychającemu się na rynku klasyków panu Ptakowi. Co bardziej spektakularne – zmieniło się też miejsce organizacji targów. Z położonych na dalekim wschodzie stolicy hal impreza przeniosła się na Stadion Narodowy. Zapowiadało się zatem bardzo ciekawie. Prestiżowa, rozpoznawalna i łatwo dostępna lokalizacja mogła być nie tylko świetnym tłem dla klasycznych pojazdów, ale też dawała szansę na przyciągnięcie sporej rzeszy nowych gości.
Niestety rzeczywistość okazała się znacznie mniej kolorowa. Problemy zaczęły się już podczas wprowadzania pojazdów do wnętrza obiektu. Wiązało się to z koniecznością wjechania po wąskiej i krętej rampie. Kierowcy amerykańskich krążowników dorobili się przy tej okazji kilku siwych włosów. Pierwszym rozczarowaniem było to, że ekspozycję pojazdów zaplanowano na koronie stadionu, a nie na jego płycie. Niestety jej wynajęcie znacznie przekroczyłoby budżet organizatorów. Wybór miejsca okazał się niestety bardzo niekorzystny. Wiele samochodów stało w głębokim cieniu, gdzie ciężko im było pokazać pełnię swojego uroku. Sytuację pogarszało silne nasłonecznienie centralnej części stadionu. Bardzo mocne kontrasty, były zmorą wszystkich osób chcących cokolwiek sfotografować.
Tematem stoiska ForzaItalia.pl były w tym roku samochody, które pozwalają najlepiej rozkoszować się jazdą przez piękny włoski krajobraz – czyli te bez dachu. Niestety z powodu małej powierzchni mogliśmy zaprezentować tylko dwa z nich: Alfę Romeo Spider z 1986 i Fiata 124 Spider z 1980.
Nie tylko nasze stoisko charakteryzowało się wyjątkowo małą powierzchnią. Dotyczyło to też innych wystawców, którzy w poprzednich latach rozpieszczali swoich gości szerokim wachlarzem prezentowanych eksponatów. Wiele osób odwiedzających Stadion Narodowy wychodziło więc ze sporym niedosytem. Słabe wrażenie potęgowało też to, że stoiska ulokowane jedno za drugim trudno było od siebie odróżnić.
Musimy zauważyć, że pomimo znacznie przerzedzonego zbioru prezentowanych pojazdów, można było znaleźć kilka atrakcyjnych propozycji o włoskim pochodzeniu. Docenić należy Lancia Klub Polska. Obok prezentowanej tu Lancii Flavii nie dało się przejść obojętnie. Duże wrażenie robił też maleńki dostawczak Lawil oraz jeszcze mniejsza Vespa 400. Wiele pozytywnych spojrzeń zebrał też Fiat 500 Giardiniera.
Niestety o ile po poprzednich edycjach patrzyliśmy w przyszłość Autonostalgii z nadzieją, to teraz wizja kolejnej edycji rysuje się w wyjątkowo ciemnych barwach. Organizatorzy podliczą budżet, ilość sprzedanych biletów i na pewno wyciągną z tego wnioski. Być może spektakularna i dostępna lokalizacja przełożyła się na większy ruch wygenerowany przez niedzielnych spacerowiczów, dla których była to pierwsza okazja do kontaktu z zabytkową motoryzacją. Niestety wśród osób zaangażowanych w to środowisko nastroje nie są wesołe.
Tekst i zdjęcia: Piotr Krasiński (Fotopatologia.pl)
No Comment