Jak wynika z informacji opublikowanych przez Auto Express, Maserati mogłoby obrać podobną ścieżkę, co Alfa Romeo, powracając do Formuły 1 w partnerstwie z zespołem Haas. W ramach umowy włoska marka miałaby również dostarczać do bolidów silniki Ferrari ze zmienionym logo.
Maserati, jako tytularny sponsor, miałoby „wyłożyć na ladę” około 20 mln euro za każdy sezon. W zamian trójzębne logo zagościłoby na bolidach Haas. Naturalnie lwia część wspomnianej kwoty powędrowałaby prosto do portfela Ferrari, pokrywając koszty silników.
Autosport z kolei poinformowało o tym, że Maserati może stać się jednym z licznych kandydatów zabiegających o wzięcie udziału w zawodach Formuły E. Jednak najpierw Sergio Marchionne musi oszacować, czy inwestycja w serię wyścigów aut elektrycznych będzie opłacalna.
Coraz więcej producentów samochodów rywalizuje ze sobą w serii Formuły E, w tym Porsche, Audi, BMW, Mercedes i Jaguar. Zainteresowany dorzuceniem swoich trzech groszy jest także Aston Martin. Jednak ze względu na ograniczoną liczbę miejsc, każdy nowy producent byłby skazany na ewentualne nawiązanie współpracy z jednym z biorących już udział zespołów. Bez umów partnerskich pozostają m.in. Techeetah, a także Dragon Racing.
Maserati może pochwalić się bogatą historią wyścigową, sięgającą lat 50. XX wieku. Juan Manuel Fangio zgarnął dwa tytuły mistrza świata startując w legendarnym 250F. Za kierownicą wspomnianego bolidu zasiadały także inne sławy, w tym Sterling Moss, Jack Brabham, Phil Hill Mike Hawthorn, Carroll Shelby, Masten Gregory i Roy Salvadori.
Autor: Mateusz Struk
Zdjęcia: Materiały prasowe
1 Comment
Artykuł uświadomił mnie na temat istnienia Formuły e. Zaraz wszedłem na you tube obejrzeć wyścig. Wygląda to jak mocno przeinwestowane gokarty 🙂